Teoretycznie nie istnieje, praktycznie zaczęto je budować za czasów Stalina i wciąż jest rozbudowywane. "Metro-2", prawdopodobnie jedyny na świecie tajny system metra, powstał tylko dla najważniejszych osób w państwie i tylko na czas sytuacji kryzysowych.
Słynne moskiewskie metro. Nie jest ani najstarsze, ani największe na świecie. Ale Stalin, który zdecydował o jego budowie, zadbał, by było efektowne.
- Pod względem piękna nasze metro nie ma sobie równych. To przecież wybitne dzieło najlepszych ówczesnych artystów. Nie ma lepszego metra na świecie niż to, moskiewskie - zachwala Władimir Pieriepieczenko, turysta z Wołogody.
Z taką opinią zgadzają się również goście z zagranicy. - Kiedy porównuję to z naszym francuskim metrem, to rosyjskie jest zupełnie inne. Niesamowite wrażenie - mówi turystka z Francji Alicia Griveau.
W założeniu stacje miały być niczym świątynie komunizmu. Swoją świetnością i rozmachem propagować ideologię i robić na widzach takie wrażenie, jak średniowieczne katedry.
"Metro-2"
Moskiewskie metro, to cywilne, jest ciekawe, ale to co najbardziej fascynujące kryje się w podziemnych tunelach i jest otoczone najściślejszą państwową tajemnicą.
Chodzi o osławione "metro-2" noszące kryptonim "D6". Stworzone ono zostało specjalnie po to, by szybko ewakuować najwyższe władze państwowe i wojskowe na wypadek uderzenia jądrowego lub innego kataklizmu.
W sytuacji nadzwyczajnej przywódcy kraju mogą po prostu zejść pod ziemię i odjechać.
- Wygląda to jak zwykłe metro, z tą różnicą, że pociągi są spalinowe, a nie elektryczne. Na wypadek, gdyby zabrakło prądu. Nie ma okien w tych pociągach - tłumaczy ekspert ds. służb specjalnych Andriej Soldatow.
"D6" to cztery linie podziemnej kolejki. Zaczynają się obok Kremla i Sztabu Generalnego. Kończą – daleko poza granicami miasta. Podobno jest cały czas rozbudowywane, nie bacząc na kryzysy i rozpad Związku Radzieckiego.
Niebezpieczne zejście
Zejście pod ziemię nie jest proste, ale możliwe w miejscach, które nie mają statusu punktów strategicznych. By się tam znaleźć wystarczy doświadczony przewodnik, jak Nikita, który nazywa siebie diggerem, człowiekiem penetrującym moskiewskie podziemia. Ale przejść takim tunelem można najwyżej kilkaset metrów
Tunele o znaczeniu strategicznym są pilnowane niczym rezydencja prezydenta Putina. Podziemia są tam odgrodzone stalowymi kratami, a przed nimi porozstawiane są czujniki ruchu. Nieuprawnione osoby przebywające na ich terenie mogą wpaść w ręce służb specjalnych.
- W Moskwie i w Rosji to nielegalne i można za to zapłacić wysoką cenę. Grozi za to nie tylko grzywna, ale nawet więzienie - tłumaczy Nikita Dubas. Drakońskie przepisy wprowadzono, gdy na powierzchni pogorszyły się stosunki Rosji z Zachodem. Mało kto ma odwagę zapuścić się w ten podziemny świat
Ponowne ochłodzenie relacji Rosji z Zachodem może poskutkować tym, że moskiewskie podziemia znów będą potrzebne.
Autor: Andrzej Zaucha / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN