Był, ale jakby go nie było. Były minister środowiska Jan Szyszko obszedł partyjny zakaz i pojawił się na Marszu Świętego Huberta w Warszawie - tuż po tym, jak ogłoszono rozwiązanie manifestacji. Innych polityków PiS zabrakło. Ojca Tadeusza Rydzyka - także.
Chyba miało być inaczej. Pierwszy Marsz Św. Huberta przejdzie do historii jako wydarzenie, na którym uczestników było mało. Ci, co byli, miny mieli nietęgie. "Jestem trochę zawiedziony", "kto chciał przyjść, to przyszedł" - dało się słychać.
W rzeczywistości niezupełnie. Bo na wzięcie udziału w tym marszu leśników, rolników i myśliwych - pod groźbą surowych konsekwencji - politycy PiS mieli dostać od prezesa Kaczyńskiego, leczącego obecnie kontuzję kolana, oficjalny zakaz.
- Pan prezes powie, a wszyscy jak te myszki się słuchają - skomentował jeden z myśliwych.
Zakaz wewnętrzny
Manifestacja, zorganizowana przez organizację młodzieżową bliską teraz posłowi Janowi Szyszce i popieraną przez Tadeusza Rydzyka, miała być również okazją do zamanifestowania dla tych, którzy po rekonstrukcji rządu utracili partyjne wpływy.
Być może to "demokratyczny" zakaz i dyplomatyczne milczenie ministra Błaszczaka sprawiło, że zamiast zapowiadanych kilku tysięcy osób pojawiło się najwyżej kilkuset uczestników, a marsz, który miał być marszem niezadowolonych, okazał się co najwyżej spotkaniem nieco znudzonych.
Choć to nie znaczy, że nie zabrakło krytycznych wypowiedzi pod adresem rządu. "Ludzie mają dość wszystkiego, nie wierzą już w nic", "olbrzymie niezadowolenie jest myśliwych, "no, bardzo wiele się nie podoba" - było słychać.
Przypadkowa obecność
Gdy marsz przechodził obok kancelarii premiera, na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego o polskiej wsi rozmawiali Tadeusz Rydzyk i Jan Szyszko. - Środki społecznego przekazu, te niespecjalnie nam przyjazne, przecież powiedziały, ojcze, że my będziemy szli tam w pierwszym szeregu - mówił Jan Szyszko.
W pierwszym szeregu Jan Szyszko nie poszedł, ale gdy marsz doszedł pod sejm, były minister środowiska jednak się pojawił. Formalnie już nie na marszu, w praktyce - wbrew zakazom - maszerując swoimi ścieżkami.
Były minister środowiska nie tylko się na marszu pojawił, ale i zrecenzował rząd Morawieckiego. - Mamy rząd, który wymaga pomocy. Rząd miał hasła. No, są zaniepokojeni co niektórzy tym, co się dzieje - mówił.
Autor: Katarzyna Górniak / Źródło: Fakty TVN