Mama Wiktorii odbiera telefon, w który trudno uwierzyć. Napisała do papieża list z prośbą o pomoc. Dostała telefon i pieniądze na specjalna windę. Jej córka jest tak chora, że nie jest w stanie się poruszać, a rodzice opadli z sił wnosząc ją na drugie piętro.
Z udźwignięciem niepełnosprawności ukochanego dziecka nigdy nie mieli problemu. Ale kłopoty z fizycznym noszeniem 18-latki narastają.
- Problemy z kręgosłupem, problemy z kolanami - mówiła Dorota Kaim, matka Wiktorii. - Jest ciężko, ale daję radę. Z Bożą pomocą trochę jeszcze podźwigam Wiktorię - dodaje pan Piotr, ojciec dziewczynki.
Zwykle nie proszą o pomoc. Jak proszą, wtedy z odpowiedzią bywa różnie. Tym razem zapukali do właściwych drzwi. Papież Franciszek odpowiedział na list, który mama Wiktorii do niego napisała. Bez owijania w bawełnę prosi w nim o finansowe wsparcie na zakup i zamontowanie windy dla osób niepełnosprawnych. "Dzięki niej wejście i zejście z drugiego piętra nie będzie dla nas takim wysiłkiem i obciążeniem" - argumentowała w liście pani Dorota.
Franciszek oddzwonił za pośrednictwem papieskiego jałmużnika. Zapytał o szczegóły i chwilę później na koncie znalazła się cześć potrzebnej kwoty. Teraz każdy może zachować się po papiesku i wesprzeć rodzinę, by choć trochę było im lżej. - Od ziarenka się zaczęło i mamy nadzieję, że usypiemy bardzo duży kopczyk - dodaje mama Wiktorii.
Papieski przykład
Gest Franciszka zobowiązuje i trochę zawstydza. - Gdzie są polskie instytucje? Dlaczego w Polsce nie było pomocy może ze strony Caritas, może ze strony Kościoła? - pytał ksiądz Wojciech Pełka, rektor Kościoła Zmartwychwstania Pańskiego w Krakowie.
Pierwsza taka "papieska" winda powstała w niepublicznym gimnazjum "Zawsze Razem" w Poznaniu. Franciszek zauważył jak męczyli się opiekunowie i dzieci i postanowił to zmienić. Teraz uczniowie mogą używać jej do woli. - Byliśmy szczęśliwi jak papież zaoferował nam windę - powiedział Jan, uczeń poznańskiej szkoły.
Papież wpłacił część potrzebnej kwoty. O resztę zatroszczyli się darczyńcy z całego świata - Jego gest spowodował, że wielu innych otworzyło serca na nasze potrzeby - mówi Maria Warda, dyrektor placówki.
Małymi krokami i Wiktoria także dopnie swego. Na platformę potrzebuje jeszcze kilkudziesięciu tysięcy złotych. - Wierzę, że te pieniądze zostaną zebrane. A jak nie? Głowa do góry i idziemy dalej - powiedział ojciec Wiktorii.
Autor: Renata Kijowska / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN