Jaś ma 10 lat i jest podwójnym więźniem: swojego ciała i swojego mieszkania. Na postępujący zanik mięśni nic nie można poradzić. W codziennym funkcjonowaniu pomogłaby mu winda, ale sąsiedzi mówią "nie". Boją się, że zamontowana na zewnątrz budynku winda obniży wartość ich mieszkań. Spór w Świdniku trafił do sądu.
Jego całym światem jest mieszkanie. Jaś wychodzi tylko do szkoły i to tylko wtedy, kiedy może mu pomóc szkolny kierowca albo tata.
Chłopiec ma dziesięć lat i cierpi na dystrofię mięśniową. Nie jest w stanie samodzielnie funkcjonować, dlatego do szkoły chodzi z nim babcia. Choroba postępuje. Jaś jest coraz większy i z coraz większym trudem porusza mięśniami.
- Serce mi się kraje, że takie nieszczęście nas spotkało, dziecko właściwie. Ono niczemu nie jest winne. On to bardzo przeżywa - mówi Genowefa Moskal, babcia Jasia.
Jaś, który przez pierwsze lata życia chodził normalnie, od czterech lat porusza się na wózku inwalidzkim. Z mieszkania na drugim piętrze znosił go tata. Kiedy chłopiec urósł, niezbędny stał się tak zwany schodołaz - niełatwe w obsłudze urządzenie, które wymaga siły ze strony prowadzącej je osoby. - My jesteśmy uwięzieni. Ja nie mogę z dzieckiem wyjść - twierdzi babcia Jasia.
Ponieważ ojciec Jasia pracuje cały dzień, przez dwa miesiące wakacji Jaś był na dworze zaledwie kilka razy. Nie ma mowy o spacerach i wyjściach z kolegami. Jego sytuację zmieniłaby winda. - Mógłbym wychodzić na dwór i być na świeżym powietrzu - mówi Jaś.
- Pani sąsiadka powiedziała: "No, pani Gieniu, ja to się nie zgodzę na tę windę, bo mieszkanie straci na wartości" - opowiada babcia Jasia.
Sprzeciw wspólnoty
Jak mówi ojciec chłopca Andrzej Szczęch, 95 procent kosztów windy pokryłoby Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie. Na przeszkodzie stoi sprzeciw wspólnoty mieszkaniowej. Podczas głosowania nad pozwoleniem na windę dla niepełnosprawnego dziecka tylko ok. 10 procent właścicieli opowiedziało się za tym pomysłem. Przeciw było ok. 40 procent, a ponad 22 procent wstrzymało się od głosu. Reszta nie wzięła udziału w głosowaniu.
- Takie zarzuty padają, że jeżeli mamy dziecko chore, to kto kupuje mieszkanie na drugim piętrze? Okazuje się, że kupiliśmy mieszkanie przed narodzinami Jasia - mówi Andrzej Szczęch, ojciec Jasia.
- Część osób obawia się o to, że będzie spadek wartości mieszkań. Jest też osoba mająca orzeczenie o niepełnosprawności akurat na oczy. Obawia się ona, że po prostu (winda na zewnątrz bryły budynku - przyp. red.) zaciemni jej mieszkanie i pogorszy jej się znowu komfort - tłumaczy Ireneusz Szutko, zarządca Wspólnoty Mieszkaniowej "Polesie 4" w Świdniku.
Z powodu braku zgody mieszkańców na budowę windy dla dziecka jego ojciec szuka ratunku w sądzie. Sprawa jest w toku.
- Osoby o różnego rodzaju niepełnosprawnościach często dochodzą przed sądem swoich podstawowych praw, żeby chociaż móc wyjść na spacer, czy móc wyjść na zakupy, albo dostać się do lekarza - mówi adwokat Marta Lech.
Jeżeli sąd prawomocnie przychyli się do argumentacji rodziny Jasia, to będzie ona mogła zbudować windę bez zgody sąsiadów.
Autor: Maria Mikołajewska / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24