Pan Damian Kuziora był ostatnią ofiarą nożownika ze Stalowej Woli. Dostał od niego cios, bo napastnik chciał uciec jego samochodem. Reporterce "Faktów" TVN zdał relację z ataku w galerii handlowej. Pan Damian Kuziora wciąż leży w szpitalu. Jak wyglądają zabezpieczenia w zatłoczonych galeriach i sklepach?
- Zobaczyłem leżącą dziewczynę, taką młodszą, w kałuży krwi, a ta kałuża była połowy jej wielkości - wspomina pan Damian Kuziora, który padł ofiarą ataku nożownika w centrum handlowym w Stalowej Woli.
Damian Kuziora ciągle bardziej niż o siebie martwi się o dziewczynę z sąsiedniego oddziału szpitala w Tarnobrzegu. Na szczęście lekarzom udało się ją uratować. Stan nastolatki się poprawia.
On sam był ostatnią ofiarą nożownika. Na parkingu przed galerią chciał odebrać przesyłkę z paczkomatu, gdy nagle napastnik zażądał jego samochodu. - Nachylił się i dźgnął mnie nożem, jak siedziałem w samochodzie. Dziabnął mnie w górę brzucha i uciekł - wspomina.
Pan Damian nie miał zamiaru spełnić żądania napastnika. Gdyby było inaczej, być może wciąż Konrad K. byłby na wolności. Gdy nic nie wskórał, rzucił noże i poczekał na przyjazd policji.
- Nie rzucał się, nie uciekał, nie wariował, tylko tak spokojnie, jakby na przystanku czekał. Już bez tych noży - opisuje ranny mężczyzna.
Brak reakcji ochrony
Pan Damian nie może zrozumieć braku jakiejkolwiek reakcji podczas ataku. - Mężczyźni stali w galerii i cały czas patrzyli. I to tacy rośli mężczyźni, z ochrony. Cały czas patrzyli, co on zrobi - wspomina.
Podobnie mówią pracownicy sklepów galerii. - Brakowało jakiegokolwiek komunikatu, ostrzeżenia przez megafony, czegokolwiek. Pan leży i się wykrwawia, a obok pani chce mierzyć sukienkę - wspomina jedna z pracownik sklepu.
Zarząd galerii handlowej informuje, że ochroniarzy tego dnia było czterech. Dlaczego choć jeden nie wychwycił tego, co się dzieje na monitoringu? Właściciele galerii zapewniają, że to wyjaśnią.
- Ochrona tego obiektu jest w złej kondycji, bo panowie, jak nie palą fajek na zewnątrz, to piją kawę, a w tej chwili zniknęli wszyscy - mówi anonimowo pracownica sklepu.
Nie ma żadnych reguł postępowania w takich sytuacjach - alarmuje ekspert ds. bezpieczeństwa i sytuacji kryzysowych Krzysztof Kubiciel. Jak mówi, galerie oszczędzają na ochronie. - Im mniej dasz, tym jesteś lepszy, a to nie jest odpowiednia droga do zapewnienia bezpieczeństwa. Bo za taką niską cenę można zatrudnić tylko pracownika niewykwalifikowanego - ocenia Kubiciel.
Pracownice apteki ratowały ludzi
To nie personel galerii, a pani Ania i jej koleżanki z apteki ratowały życie panu Damianowi i innym rannym w tym ataku. - Biegały, robiły wszystko, co mogły - wspomina pan Damian. - Ból i widok narządów. Jak sobie przypomnę, co mi z brzucha wychodziło... - dodaje.
Wtedy do pana Damiana dotarło, że może umrzeć. Wcześniej nie rozumiał, co się dzieje. Chciałby, by Konrad K. stanął przed sądem i w pełni odpowiedział za to, co zrobił. - Był świadomy tego, co robił w tym momencie. Rozglądał się, patrzył, zastanawiał - relacjonuje pan Damian.
Wciąż mu trudno uwierzyć, że to wydarzyło się naprawdę.
Autor: Renata Kijowska / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN