Gdyby brać do serca ostrzeżenia naukowców, to należałoby się dobrze zastanowić przed użyciem suszarek do rąk. Ich powierzchnie pokryte są kilkadziesiąt razy większą liczbą bakterii niż pojemniki na ręczniki. Suszarka, dmuchając powietrzem, rozprowadza bakterie i inne patogeny.
Rozpylacze bakterii - taką nazwę mogłyby nosić suszarki do rąk, bez których trudno sobie wyobrazić publiczne toalety. Likwidując wilgoć na naszych dłoniach, przy okazji rozbryzgują na wszystkie strony resztki wody z zarazkami: na umywalki obok, na ściany, na nasze ubrania i twarze.
- Większość rozproszonych kropli uderza w klatkę piersiową dorosłej osoby i w twarz dziecka, to jest ten poziom. Dostają to też kolejne osoby czekające w kolejce na użycie suszarki - opisuje przykładową sytuację prof. Mark Wilcox, konsultant ds. mikrobiologii medycznej z Wielkiej Brytanii.
Najgorzej jest w szpitalach. Naukowcy z Uniwersytetu w Leeds zbadali trzy kliniki i wyniki ich badań były dramatyczne. W samym szpitalu w Leeds powierzchnie suszarek były pokryte dwadzieścia dwa razy większą ilością bakterii niż dystrybutory jednorazowych ręczników. W Paryżu - trzydzieści trzy razy większą ilością, a we włoskim Udine - stukrotnie.
Koniec ery suszarek
Na całym świecie szpitale wycofują suszarki do rąk ze wszystkich łazienek. Także w Polsce.
- Według naszego rozeznania są to już nieliczne miejsca, gdzie takie suszarki są, i one z zakładu opieki zdrowotnej powinny być wycofywane - mówi Andrzej Trybusz, dyrektor sanepidu w Poznaniu.
Suszarki rozbryzgują zarazki ze źle umytych rąk, bo większość z nas nie myje ich wystarczająco długo i dokładnie.
Najgorsze są suszarki, do których trzeba wkładać ręce, bo bardzo łatwo każdy, kto z nich korzysta, może dotknąć ich obudowy, nie tylko rękami, ale nawet częściami garderoby. Tak wysuszone ręce nadają się do ponownego mycia.
Zdaniem Małgorzaty Giemzy, konsultanta wojewódzkiego w dziedzinie pielęgniarstwa epidemiologicznego, takie suszarki powinny być wycofane. - Ja nie jestem zwolenniczką takiego suszenia, bo powoduje ono rozsiew nie tylko drobnoustrojów, ale i kurzu - mówi.
Problem publicznych toalet
Publiczne łazienki, także bez suszarek, to epidemiologiczne bomby. Wszystkich tych miejsc dotykają setki osób tuż przed umyciem rąk. Już po umyciu wystarczy na przykład dotknąć kran lub otworzyć klamką drzwi, żeby zabrać ze sobą w dalszą drogę niebezpieczne patogeny.
- Jeżeli ktoś dotknął zakażoną bądź brudną ręką tego zlewozmywaka lub tę baterię, to po umyciu rąk, zamykając ją, też tę baterię dotyka, i te bakterie, pomimo spłukania wodą, umycia wodą z mydłem, na tych jego rękach będą - wyjaśnia Marek Posobkiewicz, główny inspektor sanitarny MSWiA.
Przyszłość należy do jednorazowych ręczników i bezdotykowych urządzeń na fotokomórkę.
Autor: Marek Nowicki / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24