Obecnie na liście są 173 miejsca, ale będzie ich przybywać. To gminy, które mają problem z zapewnieniem mieszkańcom dostępu do wody. W niektórych jest zakaz używania jej do innych celów niż bytowe. W innych woda w kranach jest tylko przez kilka godzin. To skutki katastrofalnej suszy.
Betonowy plac zaczął przeszkadzać mieszkańcom Kutna - chcą trochę więcej zieleni w upalne dni. Zieleń będzie, ale w doniczce.
Dla ochłody można brodzić w kurtynie wodnej, a na nagrzanym kamieniu z Portugalii rozstawić leżak. - Są chętni, opalają się - zapewnia Zbigniew Burzyński, prezydent Kutna.
Innego zdania są mieszkańcy. - To jest przecież zagrożenie udaru - mówi jeden z nich. Udar dla mieszkańców, susza dla przyrody - to betonoza w praktyce, a im cieplej - tym gorzej.
- Betonoza powoduje, że my nie retencjonujemy wody, nie zatrzymujemy wody w systemie miejskim, co, oczywiście, jest kluczowe w kontekście suszy, która nas teraz nawiedza - tłumaczy dr Joanna Remiszewska-Michalak, fizyk atmosfery.
W Instytucie Meteorologii i Gospodarki Wodnej codziennie aktualizują mapy. Eksperci zaznaczają rzeki kolorem, który zwiastuje duże problemy.
- Jeszcze dekadę temu mieliśmy do czynienia z opadami deszczu bardziej jednostajnymi, trwającymi kilka dni. Nie było takich gwałtownych zjawisk burzowych, jakie obserwujemy teraz - wyjaśnia Jan Szymankiewicz, hydrolog i synoptyk z IMGW.
Burza nie zasili rzek i nie nawodni pól, a w niektórych miejscach już nawet za późno na deszcz. - Jakby zmarłemu przeprowadzić transfuzję krwi, u nas zboża są już zaschnięte - mówi Stanisław Myśliwiec, prezes Lubuskiej Izby Rolniczej.
Ceny w sklepach będą wyższe, jedzenia będzie mniej i mniej zarobią rolnicy. - Plon będzie o 50 procent niższy w zbożach ozimych. Jeśli chodzi o zboża jare, to 70-80, nawet 90 procent - wskazuje Paweł Egrowski, rolnik z okolic Międzyrzecza.
Jak radzić sobie z suszą?
Połowa kraju już jest objęta suszą. W dziesiątkach gmin w Polsce zaczyna brakować wody. W Woli Małej na Podkarpaciu z kranu leci tylko sześć godzin dziennie - rano i wieczorem. Choć ziemia jest sucha jak wiór, to w przydomowych ogródkach kwiatki mają się znakomicie.
- Spółka produkuje około 160 metrów sześciennych na godzinę wody, a zapotrzebowanie jest dwu-, trzykrotnie wyższe. Ludzie podlewają, pomimo naszych apeli, ogródki, trawniki przydomowe, napełniają baseny, myją samochody - wyjaśnia Wincenty Szylar z Łańcuckiego Zakładu Komunalnego.
Mieszkańcy do podlewania kwiatów mogliby wykorzystywać deszczówkę zamiast kranówki - wskazują eksperci.
- Zatrzymywać deszcz tam, gdzie on spada na powierzchnię ziemi, i jak najlepiej wykorzystywać - radzi dr Sebastian Szklarek, ekohydrolog z Polskiej Akademii Nauk, autor bloga "Świat Wody".
Zatrzymywać deszczówkę można w małych, przydomowych zbiornikach albo w ogromnych, które Bydgoszcz buduje do podlewania parków i mycia ulic.
- To jest nowy trend, nowe spojrzenie, nowa filozofia traktowania wód opadowych jako nie problemu, ale jako korzyści - wyjaśnia Stanisław Drzewiecki.
Ta nowoczesna koncepcja nazywa się "miasto gąbka". Brzmi znacznie lepiej niż "miasto beton".
Autor: Katarzyna Górniak / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24