Jesteśmy zaskoczeni, jesteśmy zdesperowani i mamy własne zdanie - słychać wśrod nauczycieli, kiedy ich koledzy w Warszawie decydują, żeby zajęli się klasyfikacją uczniów. A kiedy rząd prezentuje swój awaryjny plan, to ci, którzy znowu stoją pod ministerstwem, kipią ze wściekłości i pytają - a co rząd zrobi za trzy tygodnie? Powie, że wszyscy zdali maturę?
Lódź strajkuje, nie klasyfikuje - decyzja łódzkich nauczycieli pokazuje jasno, że protestem nie steruje ZNP. Prezes Broniarz doradzał nauczycielom klasyfikowanie uczniów.
- To jest chyba jedyne rozwiązanie, które w taj konkretnej sytuacji nam pozostaje - tłumaczy Sławomir Broniarz.
Szef ZNP zastrzega, że nauczyciele sami podejmują decyzje i rzeczywiście - sami podjęli.
- Jesteśmy zdesperowani i przykro nam, że uczniowie muszą ponieść też w jakiś sposób tego konsekwencje - mówi Katarzyna Olejniczak, nauczycielka z Centrum Kształcenia Zawodowego i Ustawicznego w Łodzi.
Międzyszkolny Komitet Strajkowy we wtorek apelował o klasyfikowanie maturzystów. Jednak wielu nauczycieli z tej nieformalnej grupy powiedziało "nie".
- Nie ukrywamy, że trochę jesteśmy zaskoczeni. Mamy na ten temat własne zdanie - uważa Ewa Nawrocka-Grębska, nauczycielka z Liceum Ogólnokształcącego numer IX we Wrocławiu.
Jak nie nauczyciele, to dyrektorzy
We Wrocławiu w środę na 40 szkół tylko w pięciu przeprowadzono rady klasyfikacyjne. Kalkulacje i dyskusja schodzą jednak na dalszy plan, bo rząd przygotowuje specustawę.
Decyzja rządu to oznaka lekceważenia nauczycieli i próba siłowego zduszenia słusznego protestu - mówili protestujący na kolejnej manifestacji przed ministerstwem.
- Jeszcze bardziej nas rozeźliła. Jesteśmy za dziećmi. Chcemy dzieciom pomóc, ale nie w ten sposób - tłumaczy protestująca nauczycielka.
- Jeżeli pisze się specustawę w konkretnych warunkach pod konkretne warunki, no to rozumiem, że my w tym chyba nie możemy uczestniczyć - twierdzi jeden z protestujących pedagogów.
- Dlatego tak się stało? Stało się dlatego, że rząd z nami od dwóch tygodni nie rozmawia. Nie z naszej, nauczycieli, złej woli - dodaje inny protestujący.
Klęska rządu?
Konferencja premiera wiązała się z kolejnymi pytaniami ze strony nauczycieli i dyrektorów szkól.
- Problemem jednak będzie zebranie tych komisji nadzorujących. No i największym problemem jednak będzie zebranie egzaminatorów do egzaminów ustnych - mówi Justyna Kukułka, dyrektor V Liceum Ogólnokształcącego w Katowicach.
- Nie wpuszczę osoby nie przeszkolonej na maturę. To jest za poważna rzecz - zapewnia Janusz Bęben, dyrektor Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych numer 3 w Łodzi.
Pytanie o klasyfikacje to jedno. Kolejne jednak dotyczy tego, jak przebiegną same matury. Kto je sprawdzi i kto oceni? Czy znów będą to robiły osoby spoza szkoły jak w trakcie poprzednich egzaminów?
- To rząd musi tę maturę przeprowadzić. My jesteśmy wynajmowani przez rząd. Jesteśmy w strajku i będziemy w tym strajku do porozumienia - tłumaczy Piotr Szlęzak z Międzyszkolnego Komitetu Strajkowego i dodaje, że nie wie, kto przeprowadzi matury, bo sytuacja jest dynamiczna.
To klęska rządu, który zlekceważył protest i teraz musi się uciekać do prawnych wybiegów i to nie koniec - mówi ZNP.
ZNP zdecyduje o przyszłości strajku
- Za dwa, czy trzy tygodnie może się okazać, że z ustnych egzaminów możemy być zwolnieni, że nie będzie ustnych egzaminów dojrzałości, a za miesiąc może rząd powiedzieć: "dobrze wszyscy zdali maturę" - uważa Sławomir Broniarz.
We Wrocławiu uczniowie piszą list do premiera i nauczycieli, że dobro ucznia jest najważniejsze, ale że rozumieją też nauczycieli.
- Zależy nam też na tym, żeby właśnie było porozumienie, a nie tylko przepchana klasyfikacja - zapewnia Marianna, maturzystka z III Liceum Ogólnokształcącego we Wrocławiu.
W czwartek ZNP ma podjąć decyzje o tym, co dalej ze strajkiem.
Autor: Maciej Knapik / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24