Zmiana ustawy, błyskawiczne głosowanie w parlamencie i to dyrektorzy szkół będą mogli klasyfikować uczniów do matur. A jak dyrektor nie będzie chciał, to zajmie się tym samorząd - to sposób na matury, czyli awaryjny plan premiera. Zdaniem szefa ZNP propozycje premiera to "zły precedens".
Michał Dworczyk poinformował, że w środę do Sejmu trafi projekt ustawy w sprawie matur. Gdy minister przed południem mówił o pilnym uruchomieniu rządowego planu awaryjnego, to posłowie i senatorowie nie wiedzieli o nim praktycznie nic.
- Premier zgłosił prośbę do marszałka Sejmu, marszałka Senatu o to, żeby nadać szybką ścieżkę legislacyjną temu projektowi - tłumaczył Michał Dworczyk, szef kancelarii premiera.
Jeszcze chwilę wcześniej senatorowie, także ci z PiS-u, nie mieli pojęcia, że w czwartek po południu będą musieli stawić się na pilnie zwołanym posiedzeniu Senatu i za ustawą zagłosować. Senator Jan Maria Jackowski na pytanie o to, czy jest to dobry tryb, żeby procedować takie ustawy, tłumaczy, że sytuacja jest nadzwyczajna.
- Uważam, że wszyscy powinniśmy stanąć murem za maturzystami - dodaje Beata Mazurek, wicemarszałek Sejmu.
Twarzą wyścigu z czasem jest premier Mateusz Morawiecki. To on, a nie minister edukacji czy wicepremier Beata Szydło, które od ponad dwóch tygodni bez powodzenia prowadziły rozmowy z nauczycielami, ogłosił rozwiązania dla strajkujących szkół, nauczycieli i samych maturzystów. Premier zapewniał, że "ta propozycja zabezpieczy klasyfikację uczniów".
Konkretne rozwiązania?
W praktyce decyzja rządu oznacza tyle, że w szkole, w której nauczyciele nie przerwą strajku i nie uda się tam sklasyfikować maturzystów, może to zrobić sam dyrektor. Jeżeli jednak on też tego nie zrobi, to ma się tym zająć wyznaczony przez przez wójta, burmistrza czy prezydenta miasta nauczyciel.
- To są rozwiązania krótkie, konkretne, a co najważniejsze, przecinające pewien chaos informacyjny i niepokój naszych maturzystów i ich rodziców, który wiąże się z tym protestem - argumentował swoją decyzję premier Morawiecki.
Szef ZNP zastanawia się - co premier robił od marca, skoro teraz musi się gać po "lex specialis". - Stworzył fatalne prawo. Stworzył bardzo zły precedens i próbując teraz robić dobrą minę do złej gry, sprawia ogromne kłopoty wszystkim, którzy będą musieli to prawo realizować - uważa Sławomir Broniarz. Szef ZNP przypomina też, że o strajku nauczycieli i związanych z nim problemami dla uczniów - premier i minister Anna Zalewska wiedzieli od wielu długich tygodni. Po plan awaryjny sięgają jednak dopiero teraz.
"Przedstawienie, które ma uspokoić opinię publiczną"
Projekt ustawy, który w praktyce dopuszcza uczniów do matur omijając nauczycieli, trafił na biurko marszałka Sejmu. W czwartek zajmą się nim w trybie ekspresowym posłowie, a po południu senatorowie. O podpisie pod ustawą premier z prezydentem też już rozmawiał. Z uchwaleniem problemu nie będzie. Wszystko odbywa się jednak bez konsultacji i na ostatnią chwilę.
- Premier rządu nie znalazł przez 17 dni czasu na to, żeby spotkać się z nauczycielami. Dziś w Kancelarii Premiera na posiedzeniu rządu pokazuje przedstawienie, które ma uspokoić opinię publiczną - jest zdania Krystyna Szumilas, była minister edukacji narodowej.
- (Premier - przyp. red) podsyca pożar w całym społeczeństwie, ponieważ nauczyciele są jeszcze bardziej zdeterminowani - dodaje Katarzyna Lubnauer z Nowoczesnej.
Do sporu na linii rząd-strajkujący nauczyciele odniósł się też prezydent Polski na spotkaniu z mieszkańcami w Białogardzie. - Matury muszą zostać przeprowadzone - przekonywał Andrzej Duda.
- Ja państwa wspieram. Mówię to otwarcie. Ale proszę o odpowiedzialność. Nie będę mógł państwa wspierać, jeśli uczniowie nie będą mogli zdać matury - mówił prezydent.
Debata nad projektem ustawy rozpocznie się w czwartek po godzinie 11:00.
Autor: Arleta Zalewska / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN