Minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak poinformował, że żołnierze 12. Szczecińskiej Dywizji Zmechanizowanej są przerzucani na wschodnie poligony. Nie wytłumaczył, w jakim celu. Na granicy z Białorusią obowiązuje stan wyjątkowy, za kilka dni rozpoczną się duże rosyjsko-białoruskie manewry wojskowe, a opozycja wciąż domaga się informacji od rządu.
Informację o tym, że polscy żołnierze przemieszczają się z zachodu na "wschodnie poligony", szef Ministerstwa Obrony Narodowej przekazał na Twitterze.
"Zdolności Sił Zbrojnych RP do szybkiego przerzutu są kluczowe. 12 Szczecińska Dywizja Zmechanizowana rozpoczyna jedne z największych ćwiczeń od lat. Żołnierze przemieszczają się właśnie z zachodu na wschodnie poligony" - napisał Mariusz Błaszczak.
W deklaracjach nie ma to związku z rosyjsko-białoruskimi manewrami przy polskiej granicy w ramach ćwiczeń Zapad-21. W komunikacie ministra obrony brakuje informacji o tym, dlaczego polscy żołnierze są przerzucani.
- W tej chwili obserwujemy możliwości dywizji do przerzutu różnymi sposobami. Transport kolejowy jest jednym z nich - wyjaśnił gen. dyw. Dariusz Parylak, dowódca 12. Szczecińskiej Dywizji Zmechanizowanej.
Minister obrony narodowej oficjalnie nie mówi i nie pisze, że przerzut wojska na wschód ma związek z ćwiczeniami Zapad-21, które za kilka dnia mają rozpocząć się w Rosji i na Białorusi.
W uzasadnieniu do wprowadzenia stanu wyjątkowego na granicy Polski z Białorusią też nie ma ani słowa o ruszających za chwilę rosyjskich manewrach. Jest wiele pytań, na które rząd powinien odpowiedzieć. Zwłaszcza, że rząd oczekuje, że w poniedziałek Sejm, z opozycją włącznie, poprze wprowadzenie stanu wyjątkowego.
- Mamy niby premiera do spraw bezpieczeństwa, który się w ogóle nie wypowiedział. Prezes Kaczyński zniknął, właściwie od wielu tygodni go nie ma - skomentowała Izabela Leszczyna, posłanka Koalicji Obywatelskiej.
W poniedziałek głosowanie w sprawie stanu wyjątkowego
Dziennikarze nie mogą nagrywać na terenie objętym stanem wyjątkowym. Relację z miejsca, gdzie koczują migranci, przekazuje jedynie Straż Graniczna.
Straż Graniczna za pośrednictwem Twittera poinformowała między innymi o tym, że białoruskie służby dostarczają koczującym w pobliżu wsi Usnarz Górny ludziom prowiant i ładują im telefony komórkowe.
Działania białoruskich służb, w połączeniu z białorusko-rosyjskimi manewrami, mogą uzasadniać nadzwyczajne ruchy polskich władz.
Opozycja domaga się dodatkowych informacji od rządu przed poniedziałkowym głosowaniem w Sejmie. Lewica złożyła wniosek o uchylenie rozporządzenia prezydenta o ogłoszeniu stanu wyjątkowego, do czego potrzebna jest większość bezwzględna.
- Wyjaśnienia pewnie opozycja uzyska, czy je przyjmie, wątpię, ponieważ opozycja jest głucha na wszelkie możliwe argumenty - stwierdził Bolesław Piecha, poseł Prawa i Sprawiedliwości.
- Być może jest taka potrzeba, tego nie wolno lekceważyć, bo pamiętajmy, że za wschodnią granicą odbywają się bardzo groźne manewry sił rosyjskich i białoruskich Zapad-21. Tego bym nie lekceważył - ocenił Piotr Zgorzelski, wicemarszałek Sejmu z ramienia Polskiego Stronnictwa Ludowego.
Z kolei zdaniem posłanki Joanny Muchy z koła parlamentarnego Polska 2050 zapewnienie bezpieczeństwa granicy wschodniej można byłoby osiągnąć bez wprowadzania stanu wyjątkowego.
Stany nadzwyczajne wprowadziły już rządy Łotwy i Litwy, bo tam także reżim Łukaszenki wysłał na granice migrantów i podżegał, by weszli oni na teren Unii Europejskiej.
W niedzielę na granicy litewsko-białoruskiej pojawił się wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej Margaritis Schinas z krótkim, ale wyraźnym komunikatem.
- Jako Komisja Europejska rozumiemy, że w tych nadzwyczajnych okolicznościach wszystkie środki rozważane przez litewski rząd, jak i przez inne rządy, są w pełni zrozumiałe. Będziemy wspierać wszelkie wysiłki na rzecz skutecznego zarządzania granicami Unii - przekazał Schinas.
Autor: Krzysztof Skórzyński / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24