Igor Stachowiak miał zostać zatrzymany z powodu agresywnego zachowania - tak twierdzili policjanci. Mieli też zapewniać, że zmarł, bo spadł z krzesła. Co naprawdę się stało, widziała już cała Polska na nagraniach z paralizatora. Jak więc się to zaczęło? Analizujemy zdjęcia z miejskiego monitoringu.
Jedyną oficjalnie obowiązującą wersją wydarzeń w sprawie śmierci Igora Stachowiaka jest wersja przedstawiona przez policjantów, którzy zatrzymali i torturowali mężczyznę, a teraz są usuwani z szeregów policji.
- Panowie policjanci przyjechali i powiadomili nas o tym, że syn został pomylony z jakimś innym młodym człowiekiem, i że spadł z krzesła - mówił w czwartek w "Faktach po Faktach" ojciec Igora Maciej Stachowiak. - Taki był pierwszy przekaz - dodał.
- Relacje policjantów, które były mi wówczas przedstawione, przedstawiały tę sytuację zupełnie inaczej. Obraz i film, który zobaczyłem w sobotę, zmienił całkowicie moje postrzeganie tej spraw - mówił 23 maja w "Faktach po Faktach" komendant główny policji nadinsp. Jarosław Szymczyk.
"To nie była pomyłka"
Już po śmierci 25-latka na etapie wyjaśniania sprawy policjanci przyznali, że patrol policji został wysłany na rynek w związku z poszukiwaniami mężczyzny, który uciekł policjantom w kajdankach W chwili zatrzymania Igora Stachowiaka dyżurny policjant mówi przez radio: "no też pojechali do pomocy im, bo mamy tam takiego w ch*j agresywnego człowieka na rynku i jest podobny do tego ch**a, co nam sp*****lił właśnie".
Jednak w Sejmie Zbigniew Ziobro mówił, że nie było mowy o pomyłce funkcjonariuszy. - Wedle ustaleń śledztwa nie była to pomyłka, nie była to przypadkowa osoba - mówił w środę minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro.
Na razie nikomu nie udało się wytłumaczyć, dlaczego policjanci trzy godziny po zatrzymaniu pytają mężczyznę podpiętego do gotowego do użycia paralizatora, jak ma na imię.
Agresywny?
Podczas środowej debaty w Sejmie Zbigniew Ziobro mówił, że "zostało stwierdzone przez funkcjonariuszy, iż na rynku we Wrocławiu jest osoba, która zaczepia przechodniów". W wydanym w niedzielę przez policję oświadczeniu można z kolei przeczytać, że Stachowiak był agresywny w stosunku do dwóch pierwszych policjantów, którzy przyjechali do niego na rynek we Wrocławiu. "W związku z tym, że mężczyzna nadal był agresywny dyżurny wysłał na miejsce dodatkowy patrol" - można przeczytać.
Jednak zupełnie inaczej wygląda zapis z kamer monitoringu. Przez ponad godzinę, kiedy Stachowiak był obserwowany przez operatora monitoringu, 25-latek mógł dwukrotnie nawiązać interakcję z osobami przebywającymi na rynku, a przez ponad pięć minut przed przyjazdem drugiego patrolu Igor Stachowiak spokojnie odpowiada na pytania policjantów.
Informację ministra sprawiedliwości w środę przyjął Sejm.
Autor: Wojeciech Bojanowski / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN