Były podziękowania, pożegnania i łzy wzruszenia. Sędziowie Sądu Najwyższego, których w stan spoczynku chce odesłać Andrzej Duda, nie zgadzają się z decyzją, ale wstrzymają się od orzekania. Krajobraz w trakcie bitwy o Sąd Najwyższy wygląda dziś tak, że blisko sto spraw jest zawieszonych. Pracuje tylko 51 ze 120 sędziów.
Prezydent wysłał na emeryturę siedmiu sędziów, więc z wokandy spada 99 spraw, co oznacza opóźnienie o co najmniej dwa miesiące - wyliczają pracownicy Sądu Najwyższego.
- Co będzie z Sądem Najwyższym? To jest moja wielka troska - mówi sędzia SN Stanisław Zabłocki, jeden z sędziów, którzy przeszli w stan spoczynku.
Sędzia Wojciech Katner za niecałe półtora roku i tak miał pójść na emeryturę, ale po co robić to z dnia na dzień, gdy ma już wyznaczone terminy? - Mam w październiku trzy posiedzenia, to już nie będę ich miał - kwituje.
Sędziowie czekają
Prezydencki minister nie dostrzega jednak żadnego problemu. - Sąd Najwyższy działa, funkcjonuje, kieruje sądem pan sędzia Zawistowski - twierdzi Paweł Mucha.
Sądem Najwyższym kieruje prezes Gersdorf - słychać w gmachu sądu. - To wszystko jest niezgodne z Konstytucją, a dla nich (sędziów - przyp. red.) krzywdzące osobiście - ocenia sama I Prezes SN.
Sędziowie nie akceptują decyzji prezydenta, ale do czasu orzeczenia wstępnego Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej będą się wstrzymywali od orzekania, nie będąc pewnymi swojego statusu. Pytają, czemu i prezydent dla pewności na to orzeczenie nie zaczekał.
- Okazuje brak szacunku dla instytucji unijnej - komentuje Kamila Gasiuk-Pihowicz, posłanka Nowoczesnej.
Zastępca ministra Ziobry uważa, że nie ma na co czekać. - Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej nijak się ma do wymiaru sprawiedliwości, organizacji wymiaru sprawiedliwości w Polsce - mówi wiceminister sprawiedliwości Michał Wójcik.
Połowiczna zmiana
Sam prezydent oburzał się niedawno, że w Sądzie Najwyższym są sędziowie, którzy wydawali wyroki w czasie stanu wojennego. - W Sądzie Najwyższym wciąż orzekają sędziowie, którzy skazywali ludzi niepodległościowego podziemia w czasie stanu wojennego - mówił 31 sierpnia Andrzej Duda.
Ale rzeczywistym celem zmian chyba jednak nie było usunięcie właśnie ich, bo z grona dwóch takich sędziów odchodzi tylko jeden - Józef Iwulski. A drugi - sędzia Waldemar Płóciennik (ur. 1955) - jest za młody na emeryturę, więc jego zmiany nie dotyczą. Będzie dalej pracować.
Tu chodzi o kontrolę polityczną nad Sądem Najwyższym - Waldemar Płóciennik sugerował to już wtedy, gdy ustawa o SN wchodziła w życie. - Jeśli decyzje personalne mają w najbliższym czasie podejmować politycy, jeśli chodzi o obsadę stanowisk kierowniczych w sądzie, no to wnioskować można dosyć prosto - przekonywał 3 kwietnia.
Niejasne powody
Pozostali sędziowie wzruszają ramionami. - Całe życie orzekałam w wydziale cywilnym. Nigdy nie orzekałam w sprawach karnych. A po drugie tak się składa, że w stanie wojennym byłam na urlopie wychowawczym, wiec nie orzekałam w ogóle - mówi sędzia SN Maria Szulc.
Sędzia Zabłocki za komuny nie skazywał, a wręcz bronił skazywanych. - Smutek mnie ogarnia o instytucję. O moją instytucję. Ja sobie poradzę, i tak już miałem niedługo odejść - mówi.
Sędzia Katner też nie rozumie dlaczego prezydent nie wyraził wobec niego zgody na dalsze zajmowanie stanowiska. - W sytuacji, w której mnie powoływał Lech Kaczyński, z którym wcześniej współpracowałem znakomicie jako jego zastępca w Najwyższej Izbie Kontroli... - mówi.
Zgodnie z ustawą w Sądzie Najwyższym powinno być 120 sędziów. Teraz jest 51.
Autor: Maciej Knapik / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24