Napadł na sklep i widać go jak na dłoni, ale śledczy nie widzieli powodów, żeby go skutecznie odszukać. Kiedy prokuratura umorzyła śledztwo właścicielka sklepu pokazała film. Gdy materiał trafił do TVN24, poszukiwany trafił do aresztu.
W starciu z młodym mężczyzną, który jest dodatkowo uzbrojony w gaz, kobieta raczej nie ma szans. I tak było w tym przypadku.
- Trudno później wrócić do normalnego życia w każdym widzi się coś podejrzanego - mówi Iwona Wojno, napadnięta właścicielka sklepu.
Powrotu do normalnego życia nie ułatwiła pani Iwonie również prokuratura. Napadnięta właścicielka sklepu z Barczewa na Podlasiu z nadzieją przekazała jej bardzo ważny dowód, czyli dobrej jakości nagranie. Na filmie twarz rabusia była bardzo wyraźna, ale materiał wylądował w szufladzie śledczych.
- Zadzwoniłam porozmawiać z panią prokurator czy coś się dzieje z moją sprawą, a pani prokurator powiedziała, że podpisała umorzenie sprawy. Był to dla mnie ciężki szok i zamarłam na parę sekund - opowiada pani Iwona.
- Postępowanie zostało umorzone z powodu nie wykrycia sprawcy - powiedział w czwartek Karol Radziwonowicz z Prokuratury Rejonowej w Białymstoku.
Umieściła film w sieci
W sobotę na stronie internetowej policji pojawiła się jednak wiadomość że sprawca został zatrzymany. Bez szczegółów i żadnych dodatkowych informacji. Wszystko wskazuje na to, że napastnika zatrzymano w dużej mierze dzięki determinacji ofiary napadu.
- Gdyby nie zdecydowała się na desperacki krok, to do dzisiaj sprawca byłby na wolności - ocenił zachowanie właścicielki Jacek Orzechowski, detektyw.
Sprawca na wolności nie jest, bo gdy pani Iwona półtora miesiąca po napadzie dowiedziała się o umorzeniu postępowania wzięła sprawy w swoje ręce. Nagranie z twarzą napastnika umieściła w internecie.
- Żeby ostrzec innych ludzi, żeby nie było tak, że policja zamiata wszystko pod dywan, a sprawcy mogą robić co chcą - tłumaczyła pani Iwona. - To dzisiaj był gaz pieprzowy, a jutro może być nóż, pistolet, wszystko - dodała.
Sprawca złapany w cztery dni
Dopiero po umorzeniu sprawy i po tym jak zdesperowana kobieta wrzuciła nagranie do internetu, również policja opublikowała je na swojej stronie internetowej.
- Jeżeli ktoś rozpoznaje tego mężczyznę, to my taką informację przyjmiemy - mówił w czwartek nadkom. Tomasz Krupa z komendy wojewódzkiej policji w Białymstoku.
- Prosta sprawa. Jak ma się wizerunek sprawcy i to co zrobił jest udokumentowane, to żadnych świadków nie potrzeba praktycznie - podkreśla Maciej Szuba, detektyw, były komendant policji w Poznaniu.
W cztery dni po opublikowaniu nagrania efekty przyszły. Po południu ofiara napadu uczestniczyła w okazaniu zatrzymanego.
- Chciałam podziękować - powiedziała po całej sprawie właścicielka.
Dodała, że ma nadzieję, że tym razem ponownego błędu w śledztwie nie będzie.
Autor: Dariusz Łapiński / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24