Premier Beata Szydło karci ministra zdrowia Konstantego Radziwiłła i blokuje prace nad oficjalnym wprowadzeniem możliwości współpłacenia przez pacjenta za leczenie w szpitalach. Lekarze i pacjenci wzywają: sprawdźcie, jaka jest rzeczywistość. Są puste oddziały, które nie leczą z braku pieniędzy i są także opłaty przez różne fundacje.
Od kilku lat na oddziale chirurgii onkologicznej w szpitalu publicznym w Grodzisku Mazowieckim stoi 21 pustych łóżek. Powód? Narodowy Fundusz Zdrowia nie ma pieniędzy na kontrakt.
Dyrektor szpitala Krystyna Płukis mówi, że w placówce leczono stu pięćdziesięciu Libijczyków, ponieważ szpital miał umowę z ambasadą libijską. - Libijczyków można leczyć w szpitalu w Grodzisku, a ubezpieczonych Polaków nie - precyzuje dyrektor.
Przyszpitalna poradnia ginekologiczna jest czynna tylko trzy dni w tygodniu. Powód ten sam - Fundusz nie ma więcej pieniędzy. Kobiety, które nie są w ciąży, na wizytę czekają ponad rok. Tak samo jest na okulistyce. - Ludzie czekają kilkanaście miesięcy - przyznaje kierownik administracyjny Przychodni Specjalistycznej Agnieszka Galbierczyk.
Poradnia okulistyczna pracuje w poniedziałki, wtorki i środy. W pozostałe dni pomieszczenia są puste, a sprzęt jest nieużywany. Teoretycznie więc w czwartki i piątki można by przyjmować pacjentów za pieniądze. Niestety, w praktyce nie można tego zrobić, ponieważ PiS zastrzegło, że kwestia komercjalizacji szpitali musi być zaakceptowana przez obywateli. - Jeśli władze chcą otworzyć drogę do prywatyzacji lub pełnej komercjalizacji służby zdrowia, mają obowiązek zapytać naród - podkreślał w przeszłości Jarosław Kaczyński.
Wcale nie za darmo
Za pieniądze uzyskane w czwartki i piątki, szpital mógłby kupić nowy sprzęt okulistyczny, który teraz wynajmuje. Zyskali by więc także ci, którzy czekają w kolejce. Agnieszka Galbierczyk zapewnia, że takie rozwiązanie nie odbiłoby się na pacjentach.
Wszystkie sale i poradnie z drogim sprzętem kupionym za publiczne pieniądze nadal będą stały częściowo bezużyteczne, bo w NFZ jest za mało środków, a politycy cały czas przekonują, że służba zdrowia jest za darmo. - Myśmy o tym głośno mówili, że publiczna służba zdrowia ma być za darmo, a nie za pieniądze - przekonywała 21 czerwca szefowa gabinetu politycznego premier Beaty Szydło, Elżbieta Witek, na antenie TVN24.
Problem polega na tym, że nic nie jest za darmo. Publiczne szpitale, którym brakuje środków, ratują się jak mogą. Wynajmują prywatne firmy, pobierają pieniądze - poprzez fundacje - za zabiegi teoretycznie bezpłatne lub po prostu przekształcają się w spółki prawa handlowego. Tak jak zrobił to na przykład szpital powiatowy w Otwocku, który całkiem oficjalnie może pobierać opłaty.
- Nasza spółka ma ogromne potrzeby finansowe i każde źródło dochodu jest przez nas mile widziane - tłumaczy Marcin Ozdarski, dyrektor ds. medycznych w tej placówce.
Autor: Marek Nowicki / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN