30 lat temu, na trzy dni przed wyborami, które okazały się przełomem, trwała kampania wyborcza i Solidarność przekonywała Polaków, że warto pójść, zagłosować i postawić się komunistom. Udało się uruchomić lawinę wydarzeń, która pogrzebała PRL i całe sowieckie imperium.
W 1989 roku nastąpił przełom. Nagle, po latach niebytu, w telewizji, na ulicach, na plakatach pojawił się zakazany dotąd znak Solidarności.
- Założenie było takie, że jest jedna drużyna. Drużyna Lecha Wałęsy, drużyna Solidarności, my, którzy przez ileś tam lat byliśmy zakazani - wspomina Jan Lityński, działacz opozycji w PRL-u.
Zdjęcia wyreżyserowane przez Wajdę
Andrzej Wajda pomagał robić kampanię wyborczą na ulicach. To właśnie ten słynny reżyser ustawiał kandydatów do zdjęć kampanijnych z Lechem Wałęsą. Prawie wszyscy kandydaci Solidarności startujący w całkowicie wolnych wyborach do Senatu i częściowo wolnych wyborach do Sejmu mieli zdjęcie z przewodniczącym Solidarności.
- Większość ludzi Solidarności była kompletnie anonimowa. Zdjęcie z Wałęsą oznaczało, że ten kandydat jest symbolem wartości Sierpnia 80 - tłumaczy Władysław Frasyniuk, działacz opozycji w PRL-u.
Plakaty zalały miasta i miasteczka. Na ulice powrócił nastrój nazywany karnawałem Solidarności. 30 lat temu to była niezwykle nowatorska kampania. Komuniści zostali w tyle, bo uznali, że kampanii robić się nie opłaca.
- Trzeba mieć było jakiś taki namiar i namiar był wtedy na Lecha Wałęsę. I każdy, kto był z nim, to znaczy, że jest Lecha Wałęsy - opowiada sam Wałęsa.
Furorę do dziś robi słynny plakat "W samo południe", ale wtedy nie mniejszą furorę robiły wielkie gwiazdy wspierające Solidarność: Jane Fonda, Yves Montand, Stevie Wonder.
Nowatorskie było wtedy i to, że kandydaci Solidarności wychodzili do ludzi i rozmawiali, a nie przemawiali jak partyjni dygnitarze. - Przychodziły tłumy zgłodniałe tego zakazanego owocu, jakim była Solidarność - wspomina aktor i satyryk Jacek Fedorowicz.
A tak się skreśla komunistów
Jacek Fedorowicz prowadził kampanię w telewizji - przekonywał widzów, że tych wyborów nie wolno zbojkotować. Dostał najważniejsze zadanie. W studiu wyborczym Solidarności stworzył replikę lokalu wyborczego. Oglądając w telewizji studio wyborcze, można było uzyskać "konkretne porady praktyczne w obliczu rzeczywiście piekielnie skomplikowanego procesu samego głosowania" - jak to określa Jacek Fedorowicz.
Każdy wyborca dostawał do ręki kilka kart do głosowania. Przy kandydatach nie było informacji, z jakiego są ugrupowania, więc Jacek Fedorowicz radził, by brać ze sobą ściągę z nazwiskami kandydatów Solidarności.
Wtedy też nie głosowało się za pomocą postawienia znaku x. Należało skreślać kandydatów, których się nie popiera. Ten moment zapamiętała cała Polska - gdy Jacek Fedorowicz pokazywał, jak skreślać komunistów.
Władza komunistyczna protestowała, że to złamanie ustaleń okrągłego stołu, ale Solidarności nic już nie mogło zatrzymać, a Lech Wałęsa jeździł po całej Polsce. - Rozbudzić naród, zachęcić do działania, obudzić - wspomina były prezydent.
Nikt wtedy nie wiedział, co tak naprawdę myślą Polacy, czy pamiętają Sierpień 80 i nadzieje z nim związane. Trzeba było ich przekonać, żeby poszli głosować na Solidarność.
Autor: Katarzyna Kolenda- Zaleska / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24