Czy są świadkowie, którzy byli na miejscu gdy rządowa limuzyna uderzyła w seicento, a potem - w drzewo? Śledczy szukali ich prawie dwa tygodnie - i nie znaleźli. Bez większego problemu udało się do nich dotrzeć Piotrowi Świerczkowi. W rozmowie z nim świadkowie opisywali, co widzieli - a w chwili wypadku byli bardzo blisko.
Kilka minut po wypadku premier Beaty Szydło, kiedy strażacy próbują zasłonić mocno uszkodzony samochód BOR-u, kawałek dalej - w pobliżu napisu "Modny ciuch" - stoją bezpośredni świadkowie zdarzenia.
"Nie było sygnałów"
- Usłyszałem huk, dość znaczny, łamiącej się blachy - przyznał pan Waldemar, przypadkowy świadek. Na pytanie dziennikarza, dlaczego wcześniej - skoro kolumna przemieszczała się z włączonymi kogutami i na sygnale - nie zwrócił w tamtym kierunku uwagi, mówi krótko: bo nie było sygnałów. - Mówię o wszystkich samochodach - doprecyzowuje.
Prokuratura do tej pory twierdziła, że poza funkcjonariuszami Biura Ochrony Rządu nie ma innych bezpośrednich świadków. Dysponuje jedynie zeznaniami świadków przejazdu kolumny - większość twierdzi, ze rządowe samochody poruszały się nie łamiąc prawa i jednocześnie używając sygnałów świetlnych i dźwiękowych. Jeden z takich świadków rzekomo był oddalony zaledwie 200 metrów od wypadku.
Dziennikarz TVN24 dotarł jednak do osób, które były znacznie bliżej. - Kolega, który wyszedł wcześniej, był z pięć metrów od zdarzenia - powiedział reporterowi pan Waldemar. Gdy kolumna rządowa nadjechała, rozmówca Piotra Świeczka, wraz ze swoim kolegą, stał w głębi ulicy Orzeszkowej - w którą próbował skręcić kierowca seicento.
Wówczas dochodzi do zderzenia - niektórzy z grupy, tak jak pan Waldemar, odwracają głowę w kierunku wypadku. Inni wcześniej zauważają błysk świateł, dzięki czemu widzą moment zderzenia. Wszyscy to trzeźwi alkoholicy - od kilku miesięcy nie piją i uczestniczą w terapii odwykowej. Nie zgłosili się na policję - boją się, że ich zeznania zostaną podważone.
- Ludzie tracą zaufanie do osób, które miały do czynienia z alkoholem - przyznają.
Monitoring z całej trasy
W czwartek rano - po emisji tej relacji w TVN24 - do ośrodka terapii uzależnień zapukała policja. Śledczy wykazali się nie lada dokładnością - po wyemitowaniu przez stację TVN24 nagrania z monitoringu w pobliżu kolizji policja zabezpieczyła pozostałe. Materiał zebrano z każdej kamery, jaką kolumna rządowa minęła pokonując trasę z Krakowa do Oświęcimia.
Autor: Piotr Świerczek, TVN24 / Źródło: Fakty TVN