Jak się czuje setka dzieci, które zatruły się w przedszkolu w Chotomowie? Sanepid przeprowadził kontrolę - jej wyniki poznamy za trzy dni. Jednak w szpitalu już wiedzą, że to była salmonella. W ostatnich latach rzadko dawała o sobie znać, a jest groźna - zwłaszcza dla dzieci.
W przedszkolu w Chotomowie zamiast dzieci - sanepid. Odkażał wszystkie pomieszczenia i sprawdzał, co doprowadziło do tego, że w szpitalach znalazła się ponad setka dzieci.
W nocy z czwartku na piątek większość dzieci, które chodzą do tego przedszkola, zaczęła cierpieć na silne bóle głowy, gorączkę, wymioty i biegunkę. Do szpitali trafiły odwodnione. Już wiadomo, że u jednego z nich rozpoznano salmonellę. Zatrucia tą bakterią na taką skalę nie było w Polsce od dawna.
Salmonella może być śmiertelna
Zatrucie salmonellą jest groźne, szczególnie u dzieci. - Dziecko odwodnione potrzebuje hospitalizacji, nawodnienia i leczenia. Salmonella to bakteria i musimy leczyć antybiotykiem - zwykle dożylnie. To może się skończyć śmiercią, jeśli jest nieleczone - tłumaczy pediatra Mariola Dzierżek.
Reakcja rodziców była szybka. W poniedziałek w szpitalach pozostało blisko pięćdziesiąt osób. Poza dziećmi zatruł się też personel.
- Mój stan zdrowia jest teraz nieważny. Tylko dzieci są ważne. Jestem w kontakcie z rodzicami osobiście i nauczycielki są też - mówi Beata Chudzik, dyrektor Gminnego Przedszkola w Chotomowie.
- Najważniejsza informacja jest taka, że stan zdrowia dzieci się poprawia - dodaje Jarosław Chodorski, wójt gminy Jabłonna.
Sanepid bada przedszkolny jadłospis. Powodem zatrucia najprawdopodobniej były jajka. Pozostaje jeszcze kwestia odpowiedzialności za to, co się stało. Sprawę bada policja i prokuratura - w poniedziałek policja przesłuchała dyrektorkę przedszkola.
Autor: Magda Łucyan / Źródło: Fakty TVN