Trzydzieści lat temu okrzyknięto go "wampirem z Bytowa". Później na długo o nim zapomniano. Leszek Pękalski, który przyznał się do zabójstwa 70 kobiet, za kilka miesięcy może wyjść na wolność. Postępowanie w jego sprawie trwa, a z akt sądowych, do których dotarł reporter "Faktów" TVN, wyłania się obraz skrajnie niebezpiecznego człowieka.
Leszek Pękalski, nazywany często "hurtownikiem zbrodni", właśnie wrócił za kraty aresztu w Starogardzie Gdańskim. Ostatnie tygodnie spędził w zamkniętym ośrodku, gdzie biegli lekarze sprawdzali, czy morderca wciąż jest niebezpieczny.
- Biegli, po zakończeniu obserwacji uczestnika postępowania, mają miesiąc na sporządzenie kompleksowej opinii, w której przedstawią jego stan zdrowia - tłumaczy pełnomocnik Pękalskiego Marcin Klamann.
Od opinii biegłych zależy, czy 51-letni dziś Pękalski wprost z więzienia - które opuści w grudniu - trafi do zamkniętego ośrodka na podstawie tak zwanej ustawy o bestiach. Mężczyzna za kratami spędził połowę życia.
"Opowiadał o tym na chłodno"
Zdaniem prokuratury Pękalski na przełomie lat 80. i 90. miał podróżować po Polsce i dokonać kilkudziesięciu najcięższych przestępstw. Na różnych etapach śledztwa przyznawał się do aż 70 zabójstw. Ostatecznie, z powodu wielu błędów proceduralnych, skazano go za jedno morderstwo i gwałt.
Prokurator Mieczysław Buksa, który oskarżył Leszka Pękalskiego, wspomina, że ten "nigdy nie wyraził żadnej skruchy". - Opowiadał o tym na chłodno. W zasadzie czuł się ofiarą - dodał.
W aktach procesu sprzed ponad dwudziestu lat odnaleźliśmy opinię biegłych seksuologów, którzy już wtedy badali "wampira z Bytowa". Wnioski są przerażające. "Sadyzm połączony z nekrofilią", "skrajnie niekorzystna prognoza psychologiczno-kryminologiczna", "coraz większa gotowość do pozbawiania życia innych" - to tylko niektóre z opinii. Już wtedy lekarze obawiali się, że Pękalski - nawet po wieloletniej odsiadce - wciąż będzie skrajnie niebezpieczny.
Oskarżyciel Pękalskiego wspomina, że często "zachowywał się bardzo agresywnie". Przytoczył też relacje kobiet, którym udało się przeżyć. - I jedna i druga kobieta stwierdziły, że gdyby nie zaczęły udawać martwych, to by je zatłukł. I wiele tych kobiet tak zginęło - dodał Buksa.
Spokojny człowiek?
Pełnomocnik Pękalskiego jest jednak przekonany, że ponowne badania są konieczne. - Należy zauważyć, że od wydania tamtej opinii minęło ponad 20 lat. W międzyczasie zmieniły się techniki lecznicze, zmieniło się postępowanie terapeutyczne, a wiedza medyczna poszła mocno do przodu - podkreśla Klamann.
Z lektury świadectw szkolnych czy opinii z pracy wynika jednoznacznie: Pękalski, przebywając wśród innych ludzi, był spokojnym człowiekiem.
Sprawa kilkunastu zabójstw, które prokuratura przypisywała Pękalskiemu, do dziś jest niewyjaśniona. Od pół roku ponownie badają je śledczy z tak zwanego archiwum X. Na razie bez przełomu.
Autor: Maciej Cnota / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN