Są oferty pomocy dla matki z córką, które uciekły z Donbasu. Wciąż jednak grozi im deportacja

21.08.2017 | Są oferty pomocy dla matki z córką, które uciekły z Donbasu. Wciąż jednak grozi im deportacja
21.08.2017 | Są oferty pomocy dla matki z córką, które uciekły z Donbasu. Wciąż jednak grozi im deportacja
Renata Kijowska | Fakty TVN
21.08.2017 | Są oferty pomocy dla matki z córką, które uciekły z Donbasu. Wciąż jednak grozi im deportacjaRenata Kijowska | Fakty TVN

Uciekły z Donbasu przed wojną, ubiegały się o azyl, ale zostały aresztowane. Dwie Ukrainki - matka z córką, o których mówiliśmy w "Faktach" TVN w niedzielę, wciąż liczą na to, że zostaną w Polsce. Wójt gminy Branice obiecuje im pomoc, mieszkanie i pracę.

Kraty i druty, ośrodek dla cudzoziemców i perspektywa deportacji, zamiast kompletowania zeszytów do szkoły. Dziewięcioletnia Wiktoria Sorochan wciąż jednak wierzy, że wszystko się ułoży. - W Polsce się czuję bardzo dobrze. Dobry język, przyjemny. Chcę się go uczyć - mówi.

- Lubi Polskę, lubi rówieśników. Musimy zrobić wszystko, żeby to dziecko było szczęśliwe - przekonuje Sebastian Baca, wójt gminy Branice.

Tego właśnie Walentyna Sorochan i jej córka Wiktoria potrzebowały. Deklaracja pomocy od wójta Branic jest jedną z wielu, za to bardzo konkretną. Samorządowiec, po obejrzeniu niedzielnego materiału "Faktów" TVN [CZYTAJ WIĘCEJ], oferuje pracę, mieszkanie i spokój. - Po ludzku zrobiło mi się żal przede wszystkim córki pani Walentyny. Z rozmowy, którą mogliśmy zobaczyć, udało się odczytać strach tej dziewczynki przed powrotem na Ukrainę - mówi.

Polskie korzenie

Do Polski Wiktoria przyjechała z mamą trzy lata temu. Uciekały z ogarniętego walkami Donbasu. Starały się o status uchodźców. Trzykrotnie im go odmówiono. Wysłano nakaz opuszczenia kraju, jak tłumaczy pani Walentyna - na ich stary adres, więc pisma nie przeczytała. Została w Polsce.

Walentynę i jej córkę aresztowano. Teraz mieszkają w otwartym ośrodku. - Przecież niczego złego nie robimy, mamy przecież polskie korzenie, mogłybyśmy dostać stały pobyt - mówi pani Walentyna. Po odmowach przyznania statusu uchodźcy, zaczęła kompletować dokumenty potwierdzające jej polskie korzenie. Mówi, że jej ojciec, babcia i pradziadkowie byli Polakami. Kiedy wyjeżdżali z Donbasu, nie mieli dokumentów potwierdzających polskie korzenie, bo opuszczali Ukrainę w pośpiechu.

Teraz w Donbasie nie działa nawet poczta. Udało się jednak pani Walentynie zebrać zaświadczenia o polskości. Z tym poszła do urzędu, by zalegalizować pobyt. Nie udało się.

"Mamy politykę antyuchodźczą"

- Straż graniczna może być traktowana jako ta bezduszna, ale my podejmujemy działania zgodne z prawem - mówi podpor. Agnieszka Golias ze Straży Granicznej.

Gdy wybuchły walki na wschodzie Ukrainie, Polacy demonstrowali solidarność z sąsiadem.

- Pani Beata Szydło niejednokrotnie mówiła na forum europejskim o gigantycznej pomocy, rzekomo udzielanej Ukraińcom przez polski rząd; z drugiej strony liczba osób z Ukrainy, które faktycznie dostały status uchodźcy, jest absolutnie nikła - mówi Anna Dąbrowska ze stowarzyszenia Homo Faber.

Czy pani Walentyna musi wyjechać? Czy może się starać o pobyt i korzystać z zaproponowanej pomocy? Tego matce ani jej córce nikt nie mówi. - Ja myślę, że wszystko będzie dobrze - ma nadzieję Wiktoria.

Autor: Renata Kijowska / Źródło: Fakty TVN

Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN