"Są fajniejsze momenty, by używać kajdanek" żartuje na scenie Doda, ale z prokuraturą nie ma żartów, kiedy są zarzuty. Najnowsza historia z piosenkarką w roli głównej jest ponura i pokrętna. Dla śledczych jest kryminalna.
W swoich teledyskach, na koncertach i w życiu prywatnym - często szokuje. Tak jest i teraz. Po zatrzymaniu, przesłuchaniu i postawieniu zarzutu przez prokuraturę zachowanie Dody budzi kontrowersje. W Białymstoku w piątek piosenkarka wystąpiła na scenie razem z Marylą Rodowicz. Panie nie tylko śpiewały, ale wymieniły się też opiniami na temat zatrzymania Dody.
Maryla Rodowicz: Powiedz mi, czy oni walili kolbami, czy tak puk, puk?
Dorota Rabczewska: Nie wiem, bo spałam.
Maryla Rodowicz: Czy mieli kominiarki?
Dorota Rabczewska: W pewnym momencie jedni mieli, a drudzy nie chcieli, bo chcieli być na zdjęciach.
Maryla Rodowicz: Skuli cię?
Dorota Rabczewska: A chciałabyś? Są fajniejsze momenty, by używać kajdanek!
Nowe dowody
- Biorąc pod uwagę kulturę wypowiedzi publicznej, to nie będę komentował tej wypowiedzi - mówi kom. Sylwester Marczuk z Komendy Stołecznej Policji.
Sprawę komentują za to adwokaci stron w sprawie.
- Ja to zachowanie oceniam jako wyraz lekceważenia porządku prawnego i jest to kolejny dowód demoralizacji pani Doroty - ocenia Jerzy Jurek, pełnomocnik Emila Haidara.
- Myślę, że (te wypowiedzi - przyp. red.) są w granicach dopuszczalnej formy żartu i w takiej formie należy to postrzegać. Różnie ludzie odreagowują negatywne emocje i stres - mówi z kolei Adam Gomuła, pełnomocnik Doroty Rabczewskiej.
Najważniejszym dowodem w sprawie Dody jest nagranie z rozmowy czterech mężczyzn, którzy - ich zdaniem - w imieniu Doroty Rabczewskiej żądali od jej byłego narzeczonego miliona złotych. "Ona nie cofnie się przed niczym. Zniszczy pana ojca, zniszczy pana rodzinę" - słychać na nagraniu.
Są też inne dowody - kilkanaście napisów na ścianach kilku bloków w Białej Podlaskiej naprzeciwko mieszkania, w którym mieszka rodzina byłego partnera Rabczewskiej. Pojawiły się one, gdy Emil Haidar odmówił zapłacenia okupu w wysokości miliona złotych.
"Bez zgody i wiedzy"
- Wszystkie zdarzenia jakie miały miejsce pod koniec grudnia odbywały się bez wiedzy, zgody, za plecami pani Rabczewskiej, która dopiero po dwóch, trzech tygodniach dowiedziała się o całej sytuacji - twierdzi Gomułka.
- Cały czas nie wyjaśniony jest cały szereg zbiegów dziwnych okoliczności jak esemesy do rodziców, telefony do rodziców, jak jeżdżenie przez dziwnych osobników za rodzicami pana Emila - podkreśla jednak Jurek.
Proces czterech osób, które próbowały wymusić pieniądze od Emila Haidara oraz piosenkarki podejrzanej o podżeganie do wymuszenia pieniędzy może rozpocząć się w przyszłym roku.
Zobacz także:
Autor: Dariusz Łapiński / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN