Najpierw strajk nauczycieli, później stres związany z dopuszczeniem do egzaminów, a w dniu matur alarmy bombowe w ponad 120 szkołach. Policja szuka sprawców, którzy mogą trafić do więzienia i to nawet na 8 lat. Blisko 270 tysięcy maturzystów pisało egzamin z języka polskiego.
To, co było największym zaskoczeniem dla osób, które obserwowały wchodzących na matury uczniów, to ich spokój.
- Nie mogłam się tego doczekać, bo to napięcie było trudniejsze, niż dzisiejszy stres - mówiła jedna z maturzystek.
- Powtórzyłem sobie wszystkie lektury, więc nie denerwuję się bardzo - tłumaczył kolejny maturzysta.
Podeszli bezstresowo. Prawie 270 tysięcy osób plus ci, którym nie powiodło się w latach minionych.
Przygotowano dla nich ponad 400 różnych arkuszy egzaminacyjnych i 1800 zadań na matury ustne. W poniedziałek odbył się egzamin z języka polskiego.
- Może być "Lalka" na przykład albo "Pan Tadeusz", czyli takie książki, które przerabiamy już dość dłuższy czas - kalkulował przed egzaminem jeden z abiturientów.
To teraz pora powiedzieć o tym, co rzeczywiście się na maturze pojawiło.
- Rozprawka była dosyć wymagająca. Opierała się na "Dziadach". "Dziadów" nie lubię, więc, no, było średnio - relacjonowała po egzaminie jedna z maturzystek.
Była rozprawka na temat: czym dla człowieka może być wolność w odniesieniu do trzeciej części "Dziadów". Osoby, które bardziej lubują się w liryce, mogły zająć się też interpretacją wiersza Anny Świrszczyńskiej. "Perła rozmaitości", "Egzystencja bez esencji" - takie sformułowania mogły wywołać u uczniów pewien niepokój.
Murem za nauczycielami
Nie tylko tematy bywały zaskoczeniem. Strój piszących matury również mógł zaskakiwać. Konkretnie, preferowane w jednym z wrocławskich ogólniaków obuwie, czyli klapki, które miały być pewnego rodzaju formą poparcia dla nauczycieli.
- Uważam, że walczą w słusznej sprawie. Każdy chce godnie żyć, robiąc to, co lubi - uważa jedna z maturzystek.
- Powstała kampania "nosimy klapki na nogach a nie na oczach", żeby docenić bardziej starania nauczycieli - tłumaczy maturzystka.
Jedni pokazywali swoją dojrzałość, a inni swoją niedojrzałość. Mowa o tych, którzy wysłali maile do 122 szkół, w których były informacje o rzekomo podłożonych ładunkach wybuchowych. W większości szkoły sprawdzono i to jeszcze przed rozpoczęciem matur. W części kontrole przeprowadzono po rozpoczęciu, jednak egzaminy zostały przeprowadzone.
- W trzech przypadkach egzamin został czasowo zawieszony. Zdający, pod pełnym nadzorem członków zespołu nadzorującego, czekali na to, aż policja sprawdzi bezpieczeństwo w salach egzaminacyjnych - relacjonuje Marcin Smolik, dyrektor Centralnej Komisji Egzaminacyjnej.
W jednym z wrocławskich liceów przeprowadzono ewakuację. Tam egzamin odbędzie się w czerwcu.
- Mam nadzieję, że już nie znajdzie się jakiś idiota, pożal się Boże dowcipniś - mówi Roman Kowalczyk, Dolnośląski Kurator Oświaty.
Policja szuka osoby lub osób, które rozsyłały informacje o rzekomych ładunkach.
- Czasami to trwa krócej, czasami to trwa dłużej, ale w każdym niemal przypadku policja ustala takie osoby, które później odpowiadają zarówno karnie, jak i cywilnie za swoje postępowanie - mówi inspektor Mariusz Ciarka z Komendy Głównej Policji.
Sprawcom grozi do ośmiu lat więzienia. Służby mogą tez zażądać zwrotu kosztów akcji. Po kilkadziesiąt tysięcy złotych za jedną.
Autor: Paweł Płuska / Źródło: Fakty TVN