Audyt rządów Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego, obiecany przez Prawo i Sprawiedliwość miał był wielki, miażdżący i wskazywać winnych. Rok temu mówiono o "tsunami niegospodarności" i niezliczonych zgłoszeniach do prokuratury. Tymczasem są one nieliczne i często umarzane.
Podczas wizyty w jednostce wojskowej w Braniewie, szef MON, Antoni Macierewicz nie odpowiedział na pytanie o sprawy, które przed rokiem miał skierować do prokuratury przy okazji audytu rządów PO i PSL.
Jeszcze rok temu, w jego opinii, te sprawy zagrażały bezpieczeństwu Polski. O zagrożeniach płynących z rzekomych przestępstw jego poprzedników zarówno minister, jak i jego koledzy z rządu, mówili kilkanaście godzin w Sejmie.
- Dziś, po roku, nie dziwię się, że nie chcą o tym mówić, bo to jest jedna, wielka kompromitacja - skomentował były minister Obrony Narodowej, Tomasz Siemoniak.
"Jedno, wielkie kłamstwo"
"Gazeta Wyborcza" wysłała zapytania do wszystkich ministerstw na temat liczby zawiadomień do prokuratury. O ich rezultatach wiadomo niewiele. Z korespondencji z prokuraturą wynika, że wiele spraw jest „w toku”. W żadnej, o której wie „Wyborcza”, nie postawiono zarzutów. - Sądzę, że te pytania powinny być skierowane do prokuratury - uważa rzeczniczka PiS, Beata Mazurek. Rzecznik Prokuratury Krajowej w poniedziałek odmówiła "Faktom" rozmowy na ten temat przed kamerą.
- Ten audyt to było jedno, wielkie kłamstwo - ocenił Sławomir Neumann z PO.
Rzecznik rządu Rafał Bochenek poinformował, że w grudniu zeszłego roku w prokuraturze było osiemdziesiąt spraw związanych z audytem, bez informacji o tym, czy komuś postawiono zarzuty.
Autor: Jakub Sobieniowski / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN