Szef amerykańskiej dyplomacji Rex Tillerson we wtorek po południu rozpoczął swoją wizytę w Moskwie. Oficjalnie zapowiedziano, że następnego dnia będzie prowadził rozmowy z ministrem spraw zagranicznych Rosji Siergiejem Ławrowem. Miał się jeszcze spotkać z Władimirem Putinem, ale nie wiadomo, czy do takiego spotkania dojdzie. USA chcą przekonać Rosję do zaprzestania wspierania Baszara al-Asada w Syrii.
Po amerykańskim rakietowym ataku odwetowym na Syrię, Rosjanie ogłosili, że planowanego spotkania Tillersona z Putinem nie będzie. Amerykański sekretarz stanu, który do Moskwy przyleciał prosto ze spotkania szefów dyplomacji państw G-7, ma jasny cel. Chce przekonać Rosję, by przestała wspierać swojego sojusznika, prezydenta Syrii Baszara al-Asada - w tym pomóc mają mu dowody, jakie rzekomo ze sobą wiezie. Potwierdzają, że to siły Asada dokonały wtorkowego ataku chemicznego.
Z kim i kto?
- Czy to sojusz, który będzie służył rosyjskim interesom? Czy może Rosja będzie wolała współpracować ze Stanami Zjednoczonymi i innymi zachodnimi krajami, aby rozwiązać konflikt w Syrii? - pyta Rex Tillerson.
Kłopot w tym, że rosyjskiego prezydenta nie przekonują dowody Zachodu. Wzywa on do przeprowadzenia międzynarodowego śledztwa i ostrzega, że szykowane są kolejne prowokacje z użyciem zakazanej broni.
- Mamy informację z różnych źródeł, że podobne prowokacje, bo inaczej tego nazwać nie mogę, są przygotowywane w innych regionach Syrii, w tym na przedmieściach Damaszku, gdzie planuje się podrzucenie jakieś substancji i oskarżenie o jej użycie sił rządowych - mówi Władimir Putin.
Moskwa wiązała z prezydenturą Donalda Trumpa ogromne nadzieje, że przestanie być izolowana. Ale coraz więcej sygnałów zza oceanu sugeruje, że złagodzenia polityki Waszyngtonu wobec Moskwy nie będzie.
Autor: Andrzej Zaucha / Źródło: Fakty TVN