- Nie fałszowałem podpisów - zapewnia wiceminister cyfryzacji Adam Andruszkiewicz. To reakcja byłego prezesa Młodzieży Wszechpolskiej na sobotni reportaż "Superwizjera" w TVN24 o wyjątkowo niesprawnych działaniach prokuratury w sprawie domniemanego fałszowania podpisów poparcia dla Młodzieży Wszechpolskiej w wyborach samorządowych w 2014 roku. Jest też reakcja prokuratury.
Jak wynika z dokumentów prokuratury blisko 300 osób mogło się znaleźć w sytuacji, w której ich podpisy zostały sfałszowane i umieszczone pod listami poparcia kandydatów Młodzieży Wszechpolskiej w wyborach samorządowych w 2014 roku.
Według informatorów kandydaci MW musieli fałszować te listy, bo inaczej nie mogliby kandydować. Nie zebraliby wymaganej liczby podpisów. Jednym z liderów Młodzieży Wszechpolskiej był wtedy Adam Andruszkiewicz.
To właśnie on - według zeznań i wyjaśnień jego dawnego współpracownika Pawła P. - miał fałszować i kierować fałszowaniem list poparcia.
- Ja powiedziałem w prokuraturze to, co trzeba mówić, tak? Prawdę trzeba mówić - powiedział nam Paweł P. - Proszę zrozumieć, że to jest taka kwestia, którą chciałoby się wyrzucić z pamięci - dodał.
"W listach wpisywaliśmy, (...) imiona i nazwiska, adresy i numery PESEL osób, których dane były w listach na monitorach komputerów. Po wypełnieniu list wymienialiśmy się i składaliśmy fałszywe podpisy. Adam Andruszkiewicz i Wojciech N. też to robili. Robili to wszyscy. Trwało to parę godzin" - to fragment zeznań Pawła P.
Minister się broni
- Żadnych podpisów nie fałszowałem, a jeśli takie zeznania są, to jest to sprawa dla prokuratury. Ja się od państwa o tym dowiaduję, nie od prokuratury, a myślę, że jednak takie rzeczy powinna przedstawiać prokuratura - skomentował Adam Andruszkiewicz.
W niedzielę, dzień po emisji reportażu "Superwizjera" TVN, minister Andruszkiewicz zapewnił w oświadczeniu: "(...) nigdy nie fałszowałem, ani nie kazałem fałszować podpisów, a rzekome oskarżenie mnie przez jednego z podejrzanych jest nieprawdziwe, co w razie konieczności udowodnię przed sądem".
Śledztwo w tej sprawie toczy się od 2014 roku. Od soboty toczy się też postępowanie dyscyplinarne, które wszczęła Prokuratura Krajowa.
- Prokuratorzy z Departamentu Postępowania Przygotowawczego Prokuratury Krajowej stwierdzili niczym nieuzasadnioną zwłokę w prowadzeniu postępowania i zbierania dowodów. Prowadzący to postępowanie, śledztwo prokuratorzy nie przeprowadzili bardzo wielu ważnych czynności dowodowych - oświadczyła Ewa Bialik z Prokuratury Krajowej.
Parasol ochronny?
Po tym, jak prowadzący śledztwo prokuratorzy zaplanowali przeszukania w domu i w biurze Andruszkiewicza, kierownictwo białostockiej prokuratury odebrało im akta. W październiku ubiegłego roku śledczy musieli odwołać przeszukanie lokali i przesłuchanie polityka. 28 grudnia 2018 roku Andruszkiewicz został powołany na sekretarza stanu w resorcie cyfryzacji.
Adam Andruszkiewicz zaprzeczył, jakoby istniał nad nim "parasol ochronny" prokuratury. Inne zdanie ma opozycja. - Ten parasol ochronny istniał z powodów oczywistych. Jeżeli ktoś się zapisuje do władzy, jeżeli jest nasz, to już jest chroniony pełnym immunitetem PiS-owskim - oceniła posłanka PO Joanna Mucha.
- Cała sprawa jest tkana grubą nicią politycznej walki - mówi z kolei poseł PiS Tadeusz Cymański.
Wiceminister cyfryzacji uważa, że oskarżenia, jakie padają pod jego adresem, są ceną za jego walkę o silną Polskę.
Autor: Magda Łucyan / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24