Historia życia 22-letniego Roberta to nieustające pasmo rodzinnych dramatów i zmagań z nieuleczalnymi chorobami. Najpierw na raka zmarła matka, później ojciec. Robert też zachorował - na nowotwór tkanek miękkich. Ale nie poddaje się i liczy na pomoc.
Rak szyjki macicy odebrał Robertowi Helakowi matkę, rak płuc - ojca. Jego od czterech lat próbuje zabić PNET - złośliwy rak tkanek miękkich. - Dziewczyna strasznie dużo mi pomaga, jej rodzice pomagają - mówi.
Złe myśli, które chwilami przychodzą do głowy Robertowi, szybko rozwiewa Weronika, jego dziewczyna. Są nierozłączni od dwóch lat. Nie przestraszyła się choroby, przeciwnie, to ona ich do siebie zbliżyła. - Bardzo to boli, że mogę go stracić, ale jak widzę, że on z tym walczy, to ja też staram się być dzielna, choć nie zawsze to wychodzi - mówi Weronika.
Do Roberta przyciąga ludzi jego niebywały optymizm. Parę wspierają przyjaciele m.in. Manuela Gawryluk. - Czasami jest tak, że on nas pociesza, a nie my jego. Ma naprawdę dużo siły w sobie - wyznaje.
Życie go poobijało
Pierwszy cios od życia Robert dostał, gdy miał 16 lat. Ojciec, zawodowy kierowca i jedyny żywiciel rodziny, był ciągle w rozjazdach, a chora matka musiała iść do szpitala. Chłopak trafił do domu dziecka. Tam dowiedział się, że też ma raka.
- Od tego momentu, gdy uświadomił sobie, że jest to poważna choroba i on walczy o życie, było lepiej, pogodził się z tym i walczył. Walczy nadal - mówi Iwona Zając-Majchrzak, dyrektor domu dziecka w Sławie.
Gdy Robert wreszcie zamieszkał z ojcem, otrzymał kolejny cios - okazało się, że ojciec pluje krwią, również z powodu raka, a nie wstępnie zdiagnozowanej gruźlicy. Stał już wtedy nad grobem.
- No i zostałem sam... Zostałem sam, z tą walką, z tą chorobą - mówił w filmie opublikowanym w internecie. Opowiedział internautom o swoim losie, bo możliwości chemioterapii już się w jego przypadku kończą. Organizm jest już zbyt słaby. Potrzebna jest terapia eksperymentalna.
Ma nadzieję na szczęśliwą rodzinę
Dzięki temu filmowi Robert już sam nie jest. Pomaga mu stowarzyszenie stworzone z myślą o chorych na autyzm, bo internetowe wyznania Roberta poruszyły pracującą w stowarzyszeniu fizjoterapeutkę.
- Ile dokładnie na terapię Roberta trzeba uzbierać będzie wiadomo w czwartek, gdy w jego sprawie zbierze się lekarskie konsylium i zdecyduje, co dalej - tłumaczy Jolanta Awsiukiewicz ze Stowarzyszenia Pomocy Osobom z Autyzmem i Zespołem Aspergera "Bliżej Autyzmu".
- Mam nadzieję i wierzę w to, że będę miał szczęśliwą rodzinę z moją kochaną dziewczyną i będziemy mieć dużo dzieci - wyznaje Robert, zapytany o plany na przyszłość.
Autor: Marzanna Zielińska / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN