Jest śledztwo, więc prezydent Warszawy musi się tłumaczyć. Prokuratura bada finansowanie kampanii Rafała Trzaskowskiego sprzed 10 lat. Sprawdza, czy było legalne. Skoro w tej sprawie były już ugoda, umorzenie i przeprosiny, to skąd ten nagły powrót do przeszłości?
Rafał Trzaskowski zapewnia, że w sprawie finansowania kampanii nie ma sobie nic do zarzucenia i że wszystko było prowadzone zgodnie z prawem. To sprawa, która wraca po 10 latach od tamtej kampanii i po ponad roku, odkąd wpłynęła do prokuratury. Dopiero teraz wszczęto śledztwo. Sprawę jako pierwszy opisał portal onet.pl.
- To jest przedziwne, dlatego że po pierwsze, ta osoba, która złożyła tego typu doniesienia, jest całkowicie niewiarygodna, a po drugie, ja poszedłem do sądu z tą osobą i wycofała się z tych zarzutów i przeprosiła mnie - mówi prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski.
Istotny jest tu kalendarz wydarzeń. Sprawa do warszawskiej prokuratury trafiła w marcu 2018 roku. Chodzi o 150 tysięcy złotych, które od znanego biznesmena miał wtedy na kampanię przyjąć Trzaskowski. Autorem doniesienia był Michał Dzięba, dawny pracownik biura Platformy. Tyle że po przewidzianych w ustawie 30 dniach, żadna decyzja w prokuraturze nie zapadła. Aż do maja 2019 roku, gdy sprawa trafia do Piotrkowa Trybunalskiego.
Dlaczego więc ponownie wszczęto śledztwo i dlaczego tam? Jak tłumaczy warszawska prokuratura - po pierwsze, ze względu na transparentność, bo Rafał Trzaskowski to prezydent miasta, a po drugie, ponieważ warszawscy prokuratorzy są zbyt zapracowani. Rafał Trzaskowski twierdzi, że ani on, ani i jego współpracownicy nie byli w tej sprawie przesłuchiwani.
Prokurator, potwierdzając wszczęcie śledztwa, pisze o wstępnym jego etapie. O szczegółach mówić nie chce. Nie odpowiada też na pytanie, dlaczego przez tyle miesięcy warszawska prokuratura nie była w stanie zdecydować czy śledztwo wszcząć, czy umorzyć. Decyzja zapadła dopiero w Piotrkowie.
Sprawa wyłącznie polityczna?
Sporem Dzięba-Trzaskowski już raz zajął się sąd. W ostatniej kampanii samorządowej prywatny akt oskarżenia złożył wtedy jeszcze kandydat na prezydenta Warszawy. Spór zakończył się ugodą i umorzeniem. Tyle że - jak twierdzi Dzięba - musiał wtedy przepraszać, ale za oskarżenia dotyczące życia prywatnego, a nie za wątek finansowy.
- Wycofała się osoba stawiająca zarzuty ze wszystkiego i przeprosiła za to. W związku z tym ja nie wiem, na jakiej podstawie prokuratura chce prowadzić jakiekolwiek śledztwo - mówi Trzaskowski.
- Nie mam podstaw, żeby nie ufać prokuraturze. Prokuratura prowadzi swoje czynności - komentuje z kolei Jan Maria Jackowski z PiS. Opozycja fakt, że prokuratura do sprawy wraca na starcie kolejnej wyborczej kampanii, ocenia wyłącznie w politycznym aspekcie. - PiS wie doskonale, że ta sprawa jest dęta, ale Ziobro nie po to stwarzał prokuraturę na swoją modłę i prokuratorów, którzy muszą wykonać każde jego polecenie, by teraz nie używać jej w sprawach politycznych - stwierdza Borys Budka z PO.
- Ja się wstrzymuję w takich sytuacjach od jakichkolwiek komentarzy. Dotyczy to bardzo znanego polityka - mówi Jan Maria Jackowski i dodaje, że nie mu oceniać to, czy zarzuty są słuszne.
Prokuratura nie była w stanie sprawy ocenić przez ponad rok.
Autor: Arleta Zalewska / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24