Rada Polityki Pieniężnej w środę zdecydowała o podwyżce stóp procentowych o 1 punkt procentowy. Stopa referencyjna wzrosła z 3,5 procent do 4,5 procent. To oznacza kolejny wzrost rat kredytów, a już wysokie ceny uderzają w finanse Polaków.
Z każdą wyprawą na zakupy, nie tylko na targowisko, w portfelu mniej i w koszyku też mniej, bo wszystko jest droższe. Jak wyjaśnia Karolina Banaszek z Głównego Urzędu Statystycznego, ceny masła wzrosły o około 27 procent, cukier podrożał o 24 procent, a pieczywo w granicach 17 procent.
W wielu polskich domach szykują się bardzo skromne święta wielkanocne. - Nie ma innego wyjścia, ale jakoś trzeba przetrwać - mówi jeden z klientów.
W przetrwaniu i wyhamowaniu blisko 11-procentowej inflacji ma pomóc już siódma w ciągu pół roku podwyżka stóp procentowych. Rada Polityki Pieniężnej w środę zdecydowała o podwyżce o 1 punkt procentowy. To oznacza, że główna stopa NBP wzrosła do 4,5 procent - to najwyżej od 9 lat.
O środowej decyzji prezes banku centralnego ma mówić w czwartek na konferencji prasowej.
"Dalsze decyzje Rady będą zależne od napływających informacji dotyczących perspektyw inflacji i aktywności gospodarczej, w tym od wpływu agresji zbrojnej Rosji przeciw Ukrainie na polską gospodarkę" - możemy przeczytać w oświadczeniu NBP po posiedzeniu Rady Polityki Pieniężnej.
O lie wzrosną raty kredytów?
Na razie wydaje się, że kredytobiorcy zapłacą za walkę z inflacją najwięcej. Przy kredycie w wysokości 100 tysięcy złotych miesięczna rata w styczniu 2021 roku wynosiła 464 złotych. 5 kwietnia 2022 roku było to już 739 złotych. Po środowej decyzji RPP kredytobiorca może zapłacić 805 złotych, choć rynek już zapowiadane podwyżki stóp częściowo w kredyty wkalkulował.
Przed większym problemem staną ci, którzy dopiero o kredyt będą się starać, bo ich zdolność kredytowa spada. Bartosz Turek, analityk "HRE Investments", wyjaśnia to na przykładzie trzyosobowej rodziny z dwiema pensjami na poziomie średniej krajowej.
- We wrześniu ubiegłego roku (taka rodzina - przyp. red.) mogła zaciągnąć kredyt na zakup mieszkania na kwotę około 700 tysięcy złotych, teraz to jest o co najmniej 200 tysięcy złotych mniej - tłumaczy analityk.
Ceny mieszkań - przez inflację i deficyt towarów spowodowanych wojną w Ukrainie - stale rosną. Za metr kwadratowy mieszkania w Warszawie rok temu trzeba było zapłacić prawie 11 tysięcy złotych. Teraz ten sam metr kosztuje już o ponad 1800 złotych więcej.
- Ceny ofertowe w Łodzi wzrosły najbardziej w Polsce. Dynamika najwyższa, bo aż 20 procent -informuje Małgorzata Arkuszyńska z biura nieruchomości "RE/MAX Peak".
Ceny za wynajem mieszkań też wzrosły - o 40 do 60 procent.
- Nie ma cienia wątpliwości, że efektem wojny w Ukrainie będzie również silny wzrost cen żywności (...) Padnie tylko pytanie, jak bardzo potrzebne są podwyżki, jak duże podwyżki stóp są potrzebne po to, żeby nie doszło do utraty kontroli nad inflacją - mówi prof. Witold Orłowski, ekonomista.
Wiele zależy od losów wojny w Ukrainie i od tego, czy Unia wprowadzi embargo na rosyjską ropę.
- Obawy związane z całkowitym zakazem importu wiążą się z tym, że trzeba będzie ten import pokryć ropą z innych kierunków, a to niestety może wiązać się z wyższymi kosztami i tak już drogiej ropy - zwraca uwagę Urszula Cieślak, analityczna rynku paliw "BM Reflex".
Kolejnego wzrostu stóp procentowych można spodziewać się w maju i w czerwcu.
Autor: Marzanna Zielińska / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24