O przypadek Stefana W. pyta psychiatrów Marek Nowicki. I słyszy dramatyczny apel - nie stawiajcie znaku równości między chorobą a zbrodnią. Między stanem psychicznym a agresją. Zbyt łatwo i szybko rzucono, że to chory człowiek. Nie ma opinii biegłych. Jest za to strach pacjentów, że będą traktowani jak potencjalni przestępcy.
Niemal natychmiast po ataku na Pawła Adamowicza pojawiły się sugestie, że nożownik jest chory psychicznie i być może dlatego zabił.
- Zostanie on poddany badaniom przez dwóch biegłych lekarzy psychiatrów - informował 14 stycznia Krzysztof Sierak, zastępca Prokuratora Generalnego.
Problem polega na tym, że zbrodnia z chorobą psychiczną ma niewiele wspólnego.
- Istnienie zaburzeń psychicznych nie jest związane z większym ryzykiem popełnienia czynów zabronionych - uważa profesor Piotr Gałecki, krajowy konsultant do spraw psychiatrii.
Po prostu chorzy psychicznie nie dokonują częściej przestępstw niż zdrowi psychicznie.
- My wiemy doskonale, że przestępczość wśród pacjentów cierpiących na zaburzenia psychiczne, a szczególnie na psychozy, jest taka sama, jak w ogólnej populacji - twierdzi profesor Marek Jarema, psychiatra z Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie.
"Dyskryminacja leczących się psychiatrycznie"
Już dzień po śmierci prezydenta Adamowicza Polskie Towarzystwo Psychiatryczne wydało oświadczenie, w którym stanowczo sprzeciwia się utożsamianiu przemocy i zbrodni z zaburzeniami psychicznymi.
Psychiatra Katarzyna Krzyżanowska-Zbucka tłumaczy, że jej pacjenci martwią się, że zostanie postawiony znak równości pomiędzy osobą chorą psychicznie i zabójcą.
Jednak premier tydzień po oświadczeniu środowiska psychiatrów i jeszcze przed zbadaniem nożownika publicznie sugerował związek zabójstwa z chorobą psychiczną. Jeszcze gorzej było w Sejmie. Na sali plenarnej Stefan W. wielokrotnie określany był jako "szaleniec", "pomyleniec", "osoba niezrównoważona".
To dyskryminuje wszystkich, którzy leczą się psychiatrycznie. Kiedyś z takiego leczenia musiała też skorzystać pani Ewa Piskorska.
Usprawiedliwianie samych siebie
- Żyję, pracuję, spotykam się ze znajomymi. To jest po prostu takie zwykłe, zwyczajne życie. Nie czuję, żebym miała być potencjalną sprawczynią jakiejś zbrodni - tłumaczy Ewa Piskorska z fundacji "eFkropka".
Biegli dopiero zbadają czy w momencie dokonania zabójstwa Stefan W. był poczytalny. Nawet stwierdzona choroba psychiczna nie musi mieć wpływu na dokonaną zbrodnię. Mówienie o psychicznie chorym zabójcy przed zakończeniem śledztwa to znane nauce zjawisko usprawiedliwiania się i wypierania innych motywów.
- Jeśli ktoś dokonał jakiegoś drastycznego czynu, to znajdźmy mu jakiś element, który odróżnia go od nas wszystkich i wtedy my jesteśmy usprawiedliwieni, my byśmy nie mogli dokonać tego czynu, bo zrobiła to osoba, która czymś się od nas odróżnia - wyjaśnia profesor Piotr Gałecki.
Autor: Marek Nowicki / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24