Sezon wakacyjny już na horyzoncie, a hotelarze, restauratorzy i organizatorzy turystyki patrzą w przyszłość z niepokojem. Jak mówią, ciężko im zaplanować budżet przy galopującej inflacji, a opłat nie da się klientom podnosić w nieskończoność.
Każdy dzień to kolejne informacje o drożyźnie, inflacji i o tym, jak uderza w każdego z nas, jak uderza w przedsiębiorców, którzy coraz głośniej zaczynają mówić już nie o nadchodzącej stagnacji, a wprost o kryzysie.
- Nam grozi kilka kryzysów, bo nam grozi kryzys gospodarczy, który ma swoją odnogę inflacyjną, nam grozi kryzys społeczny, mieszkaniowy - wymienia Wojciech Warski, przedsiębiorca.
Hotelarze i gastronomia tuż przed nowym sezonem z niepokojem patrzą w przyszłość, bo rosnące ceny mogą zniechęcić klientów. Idą nowe problemy, a stare - te z czasu pandemii - wciąż nie dają o sobie zapomnieć.
- Jeżeli mamy obiekt, który ma najmniej 20 pokoi, który zatrudniał 10 osób i w tej chwili ma oddać 200 tysięcy do ZUS-u, to kiedy my mamy na to zarobić przy tej drożyźnie? - pyta Bożena Szok, prezes zarządu Hoteli Historycznych w Polsce.
Drożyzna to słowo, które na spotkaniach polityków z przedsiębiorcami padało wielokrotnie - także na tym wtorkowym. Każdy kolejny miesiąc rosnących cen budzi niepokój.
- Inflacja, która w tej chwili ciągle przyspiesza, spodziewamy się, że w wakacje to będzie 15 procent, a ona powoduje, że z jednej strony (przedsiębiorcy - przyp. red.) muszą się zmagać z rosnącymi kosztami, ale też z nieprzewidywalnością - wyjaśnia dr Grzegorz Baczewski, dyrektor generalny Konfederacji Lewiatan.
Propozycje polityków i bankowców
Branża targowa dopiero zaczęła wychodzić z pandemicznego kryzysu. Targi ruszyły, ale brakuje rąk do pracy, a ceny materiałów potrzebnych do budowy stoisk - stali, aluminium, drewna - zmieniają się z dnia na dzień.
- Trudno jest zaplanować nam budżet, wybiegając nawet na miesiąc do przodu, ponieważ nie wiemy, jakie te materiały będą przedstawiały wartość za tydzień - zwraca uwagę Paweł Montewka z Komitetu Obrony Branży Targowej.
Do tego dochodzi niestabilność prawa i podatków, ale to - jak mówią przedsiębiorcy i politycy - nie oznacza, że jesteśmy skazani na kryzys.
- My mówimy: koniec z podatkiem Belki, obligacje oprocentowane na 10 procent, likwidacja marży w bankach, inwestycje w odnawialne źródła energii, odblokowanie KPO - proponuje Władysław Kosiniak-Kamysz, prezes PSL.
Krajowy Plan Odbudowy, czyli miliardy z Unii Europejskiej, które wciąż są zablokowane z powodu sporu o praworządność, może okazać się kluczowy, ale to jednak nie wszystko. Bankowcy proponują zawarcie swoistej umowy społecznej, wdrożenie programu dezinflacyjnego - ze wszystkimi tego konsekwencjami. Proponują inwestycje w działy gospodarki, które dziś generują najwyższy wzrost kosztów życia - w energetykę i ciepłownictwo.
- Nie wolno, ponosząc pewne obciążenia, pewne ciężary, "zmarnować" tego kryzysu, musimy to zamienić w sukces społeczny, sukces gospodarczy. To jest możliwe - uważa Krzysztof Pietraszkiewicz, prezes Związku Banku Polskich.
Autor: Paweł Płuska / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24