Alaksandr Łukaszenka nazywany jest ostatnim dyktatorem w Europie. Na Białorusi rozdaje karty od ponad ćwierć wieku i bezwzględnie eliminuje wszystkich swoich przeciwników. To rozdanie jest jednak zupełnie inne. Czy były dyrektor kołchozu powie "pas"?
- Sowiecki populista, który - przypominam - doszedł do władzy dzięki kampanii antykorupcyjnej. Poszło zdaje się o 100 dolarów. Tym ujął część swoich wyborców, po czym wziął za twarz - tak Alaksandra Łukaszenkę opisuje Radosław Sikorski, były szef MSZ, obecnie eurodeputowany PO.
Jeżeli ktoś chce zrozumieć fenomen prezydenta Białorusi, musi się jednak cofnąć nie tylko do czasów pieriestrojki, gdy po upadku Związku Radzieckiego powstawały niepodległe państwa, a Łukaszenka wszedł do wielkiej polityki.
Trzeba się cofnąć aż do czasów, gdy - wychowywany wyłącznie przez matkę - Alaksandr Łukaszenka mieszkał w dzisiejszej Aleksandrii, wsi na wschodzie Białorusi. Jak wszyscy mieszkańcy kołchozów - bez wewnętrznego, związkowego paszportu - w praktyce był przywiązany do ziemi.
- Bez zgody przewodniczącego kołchozu wyjechać do miasta, zmienić miejsce zamieszkania, nie można. Łukaszenka, w odróżnieniu od reszty ludzi, którzy marzyli, (żeby) wyjechać z kołchozu i zapomnieć, on chciał wyjechać i wrócić i dowodzić tymi ludźmi - wyjaśnia Andrzej Poczobut, dziennikarz i działacz mniejszości polskiej na Białorusi.
"Kreml się znużył, zezłościł na niego"
Łukaszenka dokładnie tak zrobił. Przez chwilę był nauczycielem nauk społecznych, historii i ekonomii. Potem działał w pobliskim Szkłowie, gdzie został dyrektorem kołchozu.
Na wsi prawdopodobnie wciąż mieszka jego zapomniana żona. Wolno tam filmować tylko kołchoz, stadion i majestatyczne domy kultury, które budował.
Jak sam mówił - rządzić republiką to jak rządzić kołchozem. Tylko większym. Podstawą jego rządów zawsze była siła.
- To jest sprawa jego talentu, ale to jest także sprawa wpływu na resorty siłowe i poparcia Rosji w pierwszych kilkunastu latach sprawowania władzy. A potem Kreml się znużył, Kreml się zezłościł na niego i czekał na okazję, żeby go można było usunąć - mówi poseł Paweł Kowal z Koalicji Obywatelskiej.
Ludziom z Kremla prawdopodobnie nie przeszkadzało to, co Łukaszenka robił z opozycją, ale to, że nawet z Rosją nie grał uczciwie. A grać potrafił.
- Na pewno był cwany, bo jednocześnie czyścił swoje służby siłowe z rosyjskiej agentury, stamtąd obawiając się przewrotu i używał też możliwości bliższych relacji z Zachodem - opisuje Radosław Sikorski. W tym samym czasie Łukaszenka negocjował niższe ceny na dostawy gazu i ropy z Rosji.
Teraz - po 26 latach - na Białorusi zachodzą zmiany. Jeśli to koniec kariery dyrektora kołchozu, to pojawia się pytanie: gdzie znajdzie schronienie?
Autor: Paweł Płuska / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA/YAUHEN YERCHAK