Budynek Sądu Najwyższego otoczony świecami. Niedzielnym wieczorem przyszło tysiące ludzi. Ludzi świadomych tego, że niezależny sąd nie może zależeć ani od ministra Ziobry, ani żadnego innego ministra. Reporter "Faktów" TVN rozmawiał z uczestnikami protestu.
Zagranie na fortepianie Mazurka Dąbrowskiego i wzniesienie wysoko w górę świec był kulminacyjnym momentem niedzielnego wieczoru. A to wszystko w obronie Sądu Najwyższego.
- Otoczenie Sądu Najwyższego łańcuchem światła pokazuje dobre intencje i wiarę w to, że zwycięży rozum i sprawiedliwość - tłumaczył w niedzielę Bartłomiej Przymusiński ze Stowarzyszenia Sędziów Polskich "Iustitia".
Tysiące osób
Na protest przyszły tysiące ludzi. Nie było jednak ani okrzyków, ani transparentów. Był za to sprzeciw wobec zmiany ustroju państwa. - Każda władza ma prawo do reformy kraju w ramach granic, które wyznacza jej konstytucja. Ta władza przekroczyła te granice półtora roku temu - mówił jeden z uczestników. - Konsekwentnie i z determinacją niszczony jest demokratyczny ustrój Polski, o które walczyło pokolenie moich rodziców - mówiła z kolei Weronika Paszewska z Akcja Demokracja.
Sędziowie zaangażowani w ten spór mówili, że zobowiązuje ich przysięga na konstytucje. - Muszę wypełnić swój obowiązek do końca. Nawet jeśli miałbym stracić pracę, nawet jeśli miałbym mieć wilczy bilet. Mam lustro w domu i muszę w nie codziennie spoglądać - mówił Waldemar Żurek z Krajowej Rady Sądownictwa.
Wsparcie środowiska
Sędziów wspierali także adwokaci i inne zawody prawnicze. Wszyscy twierdzili, że reforma jest potrzebna, jednak nie taka, jaką proponuje partia rządząca. - Nie leczy się pacjenta chorego na anginę odcinając mu nogi - mówił Mikołaj Pietrzak, dziekan Okręgowej Rady Adwokackiej w Warszawie. - Są środowiska prawnicze, które nie zostały zapytane o głos. Nie miały szansy zaopiniowania tego (projektu - przyp. red.) - dodawał Maciej Bobrowicz, prezes Krajowej Rady Radców Prawnych.
Protest był sprzeciwem wobec przerwania, zapisanej w konstytucji, kadencji pierwszej prezes Sądu Najwyższego i odwołania wszystkich sędziów. Z wyjątkiem tych wskazanych przez ministra Zbigniewa Ziobrę. - Z tego gmachu (budynku Sądu Najwyższego - przyp. red.) chcą zrobić zakład kary, półotwarty co prawda, ale zakład karny - mówił profesor Andrzej Rzepliński, były prezes Trybunału Konstytucyjnego.
Manifestacje w całej Polsce
Gdańsk, Szczecin, Łódź, Poznań czy Kraków - w tych miastach również palono świece. Czy zrobiło to wrażenie na rządzących? Trudno powiedzieć. Oni twierdzą, że nie. - Ja wczoraj, panie redaktorze, zajmowałem się ręką w gipsie mojego wnuka - mówił w poniedziałek wicepremier Jarosław Gowin. Wśród demonstrujących panowało przekonanie, że podporządkowanie sądów politykom skończy się źle dla wszystkich. Także dla tych, którzy te zmiany obecnie popierają.
Na miejscu protestów pojawiła się także nieduża kontrmanifestacja osób, które rzeczywistość postrzegają zupełnie inaczej. Na pytanie o obawy, że sądy będą zależne od rządzącej partii, odpowiadali, że "od kogoś muszą być zależne, ale nie od tych złodziei".
Policja odsunęła kontrmanifestantów.
Autor: Maciej Knapik / Źródło: Fakty TVN