"Psia grypa" w szeregach policjantów, czyli nowa odsłona protestu mundurowych. Policjanci między innymi odmawiają wystawiania mandatów i zaczynają uciekać na zwolnienia lekarskie. Jak informują dziennikarze tvn24.pl, skala nieobecności funkcjonariuszy w niektórych jednostkach jest już odczuwalna. Słychać też słowa o zdradzie ze strony związkowców.
Na drogach i ulicach polskich miast nadal ich widać - patrolują, kontrolują. Jak każdego dnia w ich pracy sporo się dzieje, ale wewnątrz policyjnej formacji ciszy i spokoju też nie ma.
- Czujemy tę presję. Czujemy presję funkcjonariuszy, bo tak naprawdę zawsze mówiłem, że cały związek podkreśla, że zależy nam na polepszeniu warunków służby - mówi Michał Szczęśniak, pełniący obowiązki przewodniczącego NSZZ Policjantów Województwa Śląskiego.
Policyjni związkowcy mówią o policyjnej, oddolnej presji. Jednak sami funkcjonariusze - w rozmowie z dziennikarzem portalu tvn24.pl - wprost mówią, że to, co dzieje się w policji, to protest. Policjanci między innymi odmawiają wystawiania mandatów i zaczynają uciekać na zwolnienia L4.
- Niektóre jednostki już mają problem z tym, aby choć jeden patrol wystawić nocą - informuje Robert Zieliński, dziennikarz tvn24.pl.
Tyle, że to zupełnie inny protest mundurowych niż ten, który miał miejsce trzy lata temu. Wtedy funkcjonariusze też brali L4, co nazywane było "psią grypą". Wówczas twarzą protestu były policyjne związki.
Podczas obecnego protestu funkcjonariusze zwołują się w internecie. Na policyjnych forach pojawiają się różne wpisy dotyczące na przykład liczby osób przebywających na L4 i co ważne - dziś związek nie rządzi protestem. Policjanci odcinają się od związkowców.
- Na tamtym proteście związek zawodowy i jego przewodniczący zbudował swój autorytet, a dziś bardzo szybko trwoni ten autorytet, biorąc pod uwagę liczbę komentarzy funkcjonariuszy piszących wprost o zdradzie - podkreśla Robert Zieliński.
Podwyżki płac punktem spornym
Funkcjonariuszom chodzi o negocjacje, które szef policyjnego związku zawodowego prowadzi z wiceszefem resortu spraw wewnętrznych. Według funkcjonariuszy szef związku miał się zgodzić na podwyżkę płac w wysokości 271 złotych, choć policjanci przypominają to, co obiecano trzy lata temu i to, na co zgodził się wtedy szef ich związku zawodowego.
- Jest to 650 złotych od stycznia przyszłego roku i kolejne 500 złotych od stycznia 2020 roku - mówił w 2018 roku Rafał Jankowski, przewodniczący Zarządu Głównego NSZZ Policjantów.
W kolejnych latach policjanci też mieli dostać nie mniej niż 500 złotych podwyżki.
W przesłanym oświadczeniu do redakcji "Faktów" TVN władze Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji przekazały, że rządowa propozycja to wzrost płac o prawie 500 złotych, a także, że w kolejnych latach podwyżki mają być jeszcze większe. Ponadto szef związku zawodowego policjantów dodaje, że nie może być mowy o proteście, bo rozmowy z resortem jeszcze trwają.
- Ja mam pełne przekonanie, a w zasadzie pewność, że ktoś podgrzewa nastroje. Była pełna zgoda co do tego, żeby nie wchodzić w fazę protestu, a dokończyć rozmowy - informuje Rafał Jankowski.
Finał negocjacji związkowców z resortem ma się odbyć w poniedziałek.
Autor: Dariusz Prosiecki / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24