Jest zażalenie na decyzję o umorzeniu śledztwa w sprawie bicia kobiet blokujących marsz narodowców 11 listopada 2017 roku. Prokurator Magdalena Kołodziej uznała, że agresorzy tylko "okazywali niezadowolenie", choć nawet ich nie przesłuchała. To tylko jedna z jej kontrowersyjnych decyzji.
Na Marszu Niepodległości 11 listopada 2017 roku kobiety protestujące przeciwko faszyzmowi były bite, szarpane i lżone. Ale śledztwo w tej sprawie umorzono.
W zaskakującym uzasadnieniu prokurator Magdalena Kołodziej czytamy, że kobiety co prawda były kopane i uderzane kijem od flagi, ale nie z zamiarem pobicia lecz "okazania niezadowolenia", a "przemoc była nakierowana na mniej newralgiczne części ciała".
- To jest absolutnie kuriozalne orzeczenie, którego ja nie rozumiem - skomentował sprawę w "Kropce nad i" Andrzej Dera, sekretarz stanu w kancelarii prezydenta. Kancelaria w swojej krytyce zgodna jest - co rzadkie - z tym, co mówi opozycja w Sejmie.
- Skąd pani prokurator wiedziała, co sprawcy chcieli zrobić, skoro ich nawet nie przesłuchała? - pyta poseł PO Jan Grabiec. - Jeżeli to było działanie zrozumiale dla prokuratury, usprawiedliwiane przez prokuraturę, to znaczy, że mamy prokuraturę, która broni przestępców - dodaje były premier Włodzimierz Cimoszewicz.
Prawicowa władza broni prawicowych zadymiarzy - mówią poszkodowane kobiety. - Pewien rodzaj gorzkiego uśmiechu wywołuje u mnie też prokurator Kołodziej, która zapytana o to, też pewnie powiedziałaby, że jest apolityczna, ale uważa, że neofaszyści mają prawo lżyć obywatelki, mają prawo je kopnąć - stwierdziła Elżbieta Podleśna z Warszawskiego Strajku Kobiet.
"Umarzarka Ziobrowa"
Postępowanie w sprawie pobitych kobiet umorzyła prokurator Magdalena Kołodziej z Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Także ona umorzyła też postępowanie w sprawie kryzysu sejmowego z 16 grudnia 2016 roku. Kryzys wybuchł po słynnych słowach posła PO Michała Szczerby: "panie marszałku kochany, muzyka łagodzi obyczaje".
Zdaniem Kołodziej, słowa Szczerby stanowiły "słowną zaczepkę", a działania opozycji prokurator nazwała "praktyką obstrukcji parlamentarnej i zakłócania prac Sejmu". Za to zachowanie posłów PiS-u - nawet jeśli blokowali wejście na Salę Kolumnową, gdzie zostały przeniesione obrady Sejmu - było "uzasadnione potrzebą zabezpieczenia możliwości wykonywania przez nich praw i obowiązków".
Później z argumentacją prokurator Kołodziej nie zgodził się sędzia Tuleya i nakazał wznowienie postępowania. - W Sejmie musi być miejsce dla opozycji - przekonywał. Sędzia Tuleya był i jest ciągle oskarżany przez polityków PiS o polityczną stronniczość.
- Tu nie ma przypadku. To jest, niestety, dyżurna prokuratura - ocenił Grzegorz Schetyna, szef PO. - To taka "umarzarka Ziobrowa" - stwierdziła Paulina Hennig-Kloska, posłanka Nowoczesnej, komentując działania prokurator Magdalena Kołodziej.
Prokuratura ulega politycznym wpływom, bo jej szefem jest Zbigniew Ziobro - ocenia z kolei Rzecznik Praw Obywatelskich. - Struktura w dużej mierze dopasowuje się do oczekiwań polityków i następnie je realizuje - mówi Adam Bodnar.
Umorzenie w sprawie zakazu wejścia
Wiosną, grupa dziennikarzy doniosła prokuraturze, że nie wpuszczano ich do Sejmu, gdy protestowali tam niepełnosprawni. Nie wydawano wtedy wejściówek jednorazowych.
Prokurator Magdalena Kołodziej odmówiła wszczęcia postępowania. Straż Marszałkowska działała właściwie w jej ocenie. W uzasadnieniu, przytoczyła komunikaty Kancelarii Sejmu i doszła do wniosku, że zakazywanie wejścia do budynku "w żadnej mierze nie może być oceniane jako utrudnianie czy tłumienie krytyki prasowej".
Pobite kobiety odwołają się od decyzji prokuratury, która w piątek nie skomentowała sprawy.
Autor: Maciej Knapik / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: wyborcza.pl