Jest policjantem wolnej Polski od 26 lat. Ma jednak pecha, bo w PRL-u kończył milicyjną szkołę. W komunistycznym aparacie represji nie pracował ani jednego dnia, ale obejmuje go tzw. ustawa deubekizacyjna i ma otrzymywać obniżoną emeryturę.
Z początkiem sierpnia młodszy inspektor Tomasz Piechowicz został ustawowo zaliczony do grona funkcjonariuszy totalitarnego, komunistycznego systemu represji. Znalazł się z tam, choć w czasach PRL był studentem szkoły MSW. Potem był już policjantem w wolnym, demokratycznym kraju. Jak wskazują prezentowane przez niego dokumenty, był nim przez 26 lat. - Jak widać z przebiegu mojej służby, ani jednego dnia nie przepracowałem w aparacie bezpieczeństwa PRL - powiedział Piechowicz, obecnie policjant w stanie spoczynku.
Ustawa potocznie nazwana deubekizacyjną, przyjęta przez obecny Sejm, takich ludzi jak Tomasz Piechowicz wrzuciła do jednego worka z esbekami czy etatowymi funkcjonariuszami policji politycznej PRL. - Zalicza się mnie do grona zbrodniarzy, oprawców, katów opozycji czy morderców księdza Popiełuszki - mówił Piechowicz. Pan Tomasz podkreślał, że w czasie stanu wojennego był w szkole podstawowej, a gdy zamordowano ks. Popiełuszkę - w liceum ogólnokształcącym.
Wszystko przez rozmach twórców ustawy, którzy do grona funkcjonariuszy totalitarnego państwa, którym należy obniżyć emerytury, zaliczyli studentów szkół milicyjnych w Warszawie, Łodzi czy Legionowie. Nie chodzi tu o o funkcjonariuszy, którzy szkolili się choćby do rozpracowywania opozycji, ale, i to wyraźnie jest zapisane, wszystkich słuchaczy tych szkół, nawet gdy nie przepracowali choćby dnia na komendzie czy w terenie. - Nie patrzy się indywidualnie, tylko kara się całe grupy. Jest to wyjątkowo niemoralne - skomentował Tomasz Siemoniak z Platformy Obywatelskiej.
Są wyjątki
Wiceminister Jarosław Zieliński, jeszcze na etapie prac nad ustawą, zapewniał, że "po prostu" studenta ta ustawa nie obejmie. Jednak w oficjalnym katalogu Instytutu Pamięci Narodowej, w kartotece Tomasza Piechowicza czarno na białym jest napisane, że do czasu rozwiązania Służby Bezpieczeństwa po milicyjnej szkole był jedynie do dyspozycji szefa. Bez przydziału i bez pracy.
W wolnej Polsce otrzymał stos medali i odznaczeń. Dla oficera wydziału kryminalnego, naczelnika w szkole policyjnej, za pracę przy szczycie NATO czy Światowych Dniach Młodzieży. To odznaczenia także od obecnej władzy.
- Krakowski IPN napisał, że przekierował moją sprawę do ministra Błaszczaka, by zastosował wobec mnie artykuł 8a - powiedział Piechowicz. Ttłumaczył, że artykuł ten oznacza wyłączenie osoby z takiej ustawy.
W ustawie jest furtka, która pozwala ministrowi zostawić emeryturę komuś, kto krótko pracował w organach PRL lub potem, w wolnej Polsce, wykonywał swoje obowiązki rzetelnie, w szczególności z narażeniem zdrowia i życia.
To forma aktu łaski ministra spraw wewnętrznych, z którego jednak Tomasz Piechowicz korzystać nie chce. - Mnie status ułaskawionego funkcjonariusza totalitarnego państwa nie interesuje. To dla mnie byłoby poniżające - tłumaczy swoją decyzję.
Autor: Krzysztof Skórzyński / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN