Dziesięć godzin lekcyjnych w szkole, a potem kilka godzin odrabiania lekcji w domu - taką kumulacje mają uczniowie siódmych klas. Trzyletni program gimnazjalny upchnięto w dwa lata. Rodzice alarmują, a Rzecznik Praw Dziecka pisze o tym problemie do minister edukacji.
Tak w skrócie wygląda dzień przeciętnego siódmoklasisty: - Po dziewięć, dziesięć lekcji. To nie jest sytuacja odosobniona. Zaczynamy od poniedziałku od 8 rano do 17:20 lekcje. Potem córka wraca do domu i jest czas na odrabianie prac domowych - opisuje Dorota Łoboda, matka uczennicy siódmej klasy. A na prace domowe dzieci muszą często poświęcić kolejnych kilka godzin.
- Nie ma praktycznie żadnego dnia wolnego, w który nie mamy żadnego sprawdzianu, kartkówki albo odpowiedzi ustnej - wskazuje Noemi Brodowska, uczennica siódmej klasy. - W szóstej klasie mogłam sobie przyjść do domu i poczytać książkę. Teraz to nie, bo mamy tyle zadane, że już nie dajemy rady - dodaje Zosia Stelmach, również uczennica siódmej klasy.
Po lekcjach na uczniów czeka drugi pełen etat
Takie głosy płyną z wielu szkół w całym kraju. Brakuje czasu na zajęcia dodatkowe, na czas z rodziną czy na zwyczajne nic nierobienie. - Dzieci mają prawo do wypoczynku, prywatności i pobycia z rodzicami. Nie tylko nad książkami - wskazuje Marek Michalski, Rzecznik Praw Dziecka.
Tym bardziej, że bez odpoczynku nauka jest mało produktywna. Dlatego Rzecznik Praw Dziecka kolejny raz zwraca się z problemem przemęczonych siódmoklasistów do minister edukacji narodowej Anny Zalewskiej. - To jest ten rocznik, który musi zrobić więcej, ponieważ tematy zostały spiętrzone. Dzieci nie dają rady. Siedzą po nocach - ocenia Michalski.
Poprzednim razem, mimo zapewnień, reakcji ze strony resortu edukacji nie było.
Teraz ministerstwo pisze tak: "dyrektor, dopuszczając do użytku w danej szkole program nauczania przedstawiony przez nauczyciela, powinien uwzględnić specyfikę szkoły oraz styl pracy i potrzeby jej uczniów. (...) Podkreślamy, że ministerstwo zawsze reaguje w jednostkowych sytuacjach, gdy w szkole nieprzestrzegane są przepisy dotyczące organizacji nauczania". Jednak nie takiej odpowiedzi oczekują rodzice. - Ministerstwo zrobiło wszystko, żeby siódmoklasiści i siódmoklasistki byli sfrustrowanymi, zmęczonymi i zestresowanymi młodymi ludźmi - ocenia Dorota Łaboda, mama siódmoklasistki.
Uczniowie nie wiedzą, czego się uczyć
Powodem takiej kumulacji materiału, jest to, że teraz trzyletni program gimnazjum trzeba przerobić przerobić w dwa lata wydłużonej podstawówki. Dotyczy to głównie przedmiotów ścisłych i przyrodniczych. Do szóstej klasy w szkołach jest przyroda, a potem pojawiają się biologia, chemia, fizyka i geografia.
- Takie łagodne, przygotowawcze wejście w chemię ma zagadnienia, które starszy syn miał w drugiej połowie gimnazjum. To coś jest nie tak - dziwi się Anna Łuczyńska, matka ucznia siódmej klasy. - Mamy nawet więcej, niż te planowane trzy sprawdziany tygodniowo. Nawet pięć na przykład - mówi Ola Łaboda. - Tych sprawdzianów jest za dużo. Nie mogę się nauczyć do wszystkich dobrze, więc po trochu uczę się. Żeby chociaż trochę tam umieć - dodaje Noemi Brodowska. Dlatego Rzecznik Praw Dziecka i rodzice liczą, że tym razem ministerstwo edukacji zareaguje na problemy uczniów.
Autor: Magda Łucyan / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN