Prezydent musztruje Antoniego Macierewicza. Jest oficjalne pismo i stanowcze pytanie: gdzie są odpowiedzi na pilne listy sprzed roku? Chodzi o Biuro Bezpieczeństwa Narodowego i o bezpieczeństwo państwa, więc Andrzej Duda żąda wyjaśnień. Szef MON kolejny raz publicznie dostaje po głowie - pytanie, czy głową za to zapłaci?
Pismo prezydenta do ministra obrony może być przełomowe z punktu widzenia przyszłości Antoniego Macierewicza w rządzie. W przesłanym miesiąc temu liście prezydent Duda zarzuca ministrowi, że przez prawie rok nie odpowiadał na kolejne pisma szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego. A niektóre z nich "mają szczególne znaczenie dla bezpieczeństwa państwa".
Brak komunikacji
Były minister obrony narodowej Tomasz Siemoniak taką sytuację uznał za bezprecedensową. Bo pismo to jest jednoznacznym i niepokojącym dowodem na brak komunikacji między zwierzchnikiem Sił Zbrojnych a szefem MON.
Problemy na linii prezydent - minister obrony to w ciągu zaledwie sześciu dni kolejna, obok usunięcia z PiS jednego z jego najbliższych współpracowników Antoniego Macierewicza, sprawa, która osłabia jego pozycję. Do kolejnej "szkody wizerunkowej" ministra przyczynił się jego inny współpracownik. Wacław Berczyński, szef podkomisji smoleńskiej ogłosił się pełnomocnikiem Antoniego Macierewicza do spraw śmigłowców. Stwierdził, że to on "wykończył Caracale".
"Niefortunna" wypowiedź?
Taka deklaracja wzburzyła opinię publiczną. Opozycja zapytała natychmiast, w czyim interesie działa Wacław Berczyński i skierowała w tej sprawie wniosek do prokuratury, domagając się przesłuchania szefa podkomisji. Zdaniem Cezarego Tomczyka z PO, dr Berczyński "dokładnie wiedział, co mówi i bierze odpowiedzialność za swoje słowa i dziś następuje weryfikacja tych słów".
Z taką opinią nie zgodził się wicepremier Jarosław Gowin.
- Jeżeli traktować tę wypowiedź literalnie, to była niefortunna, ale rozumiem, że miał na myśli jakieś swoje nieformalne rozmowy z Antonim Macierewiczem w okresie, w którym nie był on jeszcze ministrem - powiedział Gowin.
Wicepremier próbując załagodzić sprawę nie był jednak w stanie zmienić wrażenia, że ministerstwo obrony, odcinając się od wypowiedzi szefa smoleńskiej podkomisji, obniżyło wiarygodność Berczyńskiego w ogóle. Jednak zdaniem Stanisława Pięty z PiS "to było jakieś nieporozumienie".
Sprawa powinna być zbadana
- Mówienie przez osobę nieuprawnioną, że ma wpływ na przetarg na duże pieniądze, co również dotyczy relacji z sojusznikami, powinno być wnikliwie zbadane - stwierdził z kolei Adam Szłapka z .Nowoczesnej.
I dlatego obok dymisji ministra obrony narodowej opozycja zaczęła domagać się powołania sejmowej komisji śledczej w sprawie zakończenia przez polski rząd negocjacji na caracale.
Eurodeputowany Kazimierz Michał Ujazdowski "wpadki" szefa MON, ze sprawą Bartłomieja Misiewicza na czele, ocenił jako "prawdopodobne" następstwo odejścia z rządu. Jako pierwszy krok w tym kierunku były europoseł PiS wskazał publiczne uznanie Misiewicza przez prezesa PiS za osobę bez kompetencji.
Odwołanie, degradacja albo...?
- To jest decyzja, która oznacza albo odwołanie ministra Macierewicza z rządu, albo jego degradację - ocenił Ujazdowski.
Były wiceprezes PiS Ludwik Dorn dodał, że kluczowe dla realnej pozycji Macierewicza w rządzie będą personalne zmiany w podległych mu spółkach.
- Istotne jest, czy kilkanaście osób zniknie wkrótce z zarządów i rad nadzorczych spółek wchodzących w skład Polskiej Grupy Zbrojeniowej - stwierdził Dorn. Tej samej, z którą musiał pożegnać się Bartłomiej Misiewicz.
Autor: Arleta Zalewska / Źródło: Fakty TVN