Premier sugeruje, że w polskiej ochronie zdrowia za rządów PiS-u jest tak dobrze, że polscy lekarze porzucają zagraniczne posady i wracają do kraju. Naczelna Rada Lekarska nie jest w stanie zweryfikować tych tez, ale ma dane dotyczące tego, ilu lekarzy zawnioskowało o wydanie zaświadczenia, dzięki któremu może ubiegać się o uznanie kwalifikacji w Unii Europejskiej.
W Pałacu Prezydenckim, w obecności prezydenta i pani minister zdrowia, premier powiedział coś, co każdy Polak pragnąłby usłyszeć. - Dzisiaj lekarze bardzo często wracają z zagranicy do pracy w Polsce. To jest coś, w co, jak byśmy powiedzieli to osiem lat temu, mało kto by uwierzył - mówił Mateusz Morawiecki.
Premier nie powiedział, ilu tych lekarzy wróciło, jaka jest skala zjawiska i, co najważniejsze, skąd to wie. Bo na przykład Naczelna Rada Lekarska takich danych nie ma.
- Niestety nie jesteśmy w stanie zweryfikować prawdziwości takich tez. Natomiast ja bym chciał wierzyć w to, że faktycznie lekarze będą wracać. Natomiast zdaję sobie sprawę, w jakim systemie pracujemy, bo sam w nim pracuję, więc śmiem twierdzić, że jednak ten trend będzie w odwrotną stronę aniżeli powrotów - ocenia Mateusz Kowalczyk, wiceprezes Naczelnej Rady Lekarskiej.
W sprawie wyjazdów lekarzy z Polski dane są. Do wyjazdu za granicę lekarzowi potrzebne jest zaświadczenie z izby lekarskiej, dzięki któremu może ubiegać się o uznanie kwalifikacji w Unii Europejskiej. Osiem lat temu o takie zaświadczenie wystąpiło ponad tysiąc lekarzy i lekarzy dentystów. W zeszłym roku było to 919 osób, ale jeżeli spojrzymy na liczbę zaświadczeń wydanych po raz pierwszy, to tu spadku nie ma, a nawet jest symboliczny wzrost.
- Te zaświadczenia, które są po raz pierwszy, to jest niepokojący dla nas trend, bo to świadczy o tym, że duża rzesza młodych lekarzy, i też lekarzy z pewnym doświadczeniem, stwierdziła, że tak źle się dzieje w systemie ochrony zdrowia, że wolą poszukać swojego miejsca dla rozwoju swojej drogi zawodowej w innym kraju - wskazuje Kowalczyk.
Chcą wyjechać lub już to zrobili
Swoje miejsce dla rozwoju osobistego i zawodowego Kamil Karpowicz znalazł w szpitalu uniwersyteckim w Szwecji. W zeszłym roku ukończył w Polsce specjalizację z onkologii i wyjechał. - Za taki normalny etat od 8 do 17 - pracujemy osiem godzin z godzinną przerwą na lunch lub wyjście do miasta - od poniedziałku do piątku rzeczywiście można zarobić tyle, co w Polsce lekarz zarabia na dwóch-trzech etatach - informuje Karpowicz.
Patrykowi Wertce zostały jeszcze dwa lata studiów medycznych. Ma sprecyzowane plany: będzie lekarzem rodzinnym, ale zdecydowanie nie w Polsce. - Po ukończeniu studiów i ukończeniu stażu mam zamiar wyjechać na specjalizację i dalsze życie do Szwecji - zdradza student.
Sebastian Svensson za miesiąc dostanie prawo wykonywania zawodu i też wyjeżdża. Z kolei stażysta Mateusz Wawrzeńczyk na razie zrezygnował z wyjazdu. Zostaje, bo dostał szansę na rezydenturę w renomowanej klinice kardiologii. - Wszystkie opcje pozostają jednak otwarte - wyznaje. - Z mojej grupy studenckiej mam dwie koleżanki, które wyjechały, które są zadowolone i które będą pewnie zarabiać kilkakrotnie więcej niż ja - mówi.
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN