Po licznych protestach przeciwko orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji Andrzej Duda zaproponował kompromisowe, jego zdaniem, zmiany w ustawie. Prezydenckim projektem szybko miał zająć się Sejm, jednak najbliższe posiedzenie zostało przełożone. Z nieoficjalnych informacji wynika, że prezes PiS Jarosław Kaczyński nie ma pewności, że większość jego posłów poprze prezydencki projekt ustawy.
Planowane na ten tydzień posiedzenie Sejmu zostało we wtorek przełożone na za dwa tygodnie, głosami marszałek Elżbiety Witek i wicemarszałków z ramienia PiS, przy sprzeciwie wicemarszałków opozycji.
Oficjalnie powodem zmiany terminu jest pandemia COVID-19. - Mamy dużą liczbę zachorowań, szczególnie wśród pracowników. Nie chcemy doprowadzić do sytuacji, że trzeba będzie zamknąć Sejm, bo nie będzie miał kto pracować - tłumaczył decyzję o odroczeniu posiedzenia Sejmu szef klubu parlamentarnego PiS i wicemarszałek Ryszard Terlecki.
Inaczej widzi to opozycja. - Nie mają żadnych pomysłów na rozwiązanie sytuacji w Polsce, nie mają większości w Sejmie, boją się odpowiadać na pytania i będą chcieli w ten sposób przeczekać, zwalając to na pandemię - ocenia Małgorzata Kidawa-Błońska, wicemarszałek Sejmu z klubu Koalicji Obywatelskiej.
Nieoficjalnie prezes Jarosław Kaczyński nie ma pewności, że większość jego posłów poprze prezydencki projekt ustawy w sprawie zmian w prawie aborcyjnym. Ponadto - jak wynika z nieoficjalnych informacji "Faktów" TVN - władze PiS obawiają się, że wraz z rozpoczęciem się posiedzenia Sejmu przed budynkiem parlamentu zbiorą się licznie przeciwnicy wyroku Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji.
Głośny głos sprzeciwu
- Nie widzę kryzysu, a większość mamy spokojną i bezpieczną - zapewnia wicemarszałek Terlecki pytany o doniesienia o braku pewnej większości.
Tym słowom przeczy nieco deklaracja jednego z posłów klubu PiS, która padła kilka minut po wypowiedzi Ryszarda Terleckiego.
- Ja nie poprę jako poseł na Sejm Rzeczypospolitej Polskiej żadnego projektu, który rozszerza aborcję - deklaruje wiceminister aktywów państwowych Janusz Kowalski.
Poseł Janusz Kowalski należy do partii Solidarna Polska Zbigniewa Ziobry. Jak wynika z naszych rozmów z politykami partii rządzącej, nie jest jedynym, który dziś mówi "nie" pomysłowi prezydenta, który chce dopuścić prawo do aborcji w przypadku wad letalnych.
Tymczasem na taki sprzeciw części klubu PiS, jak po awanturze podczas głosowania nad tak zwaną "piątką dla zwierząt", Jarosław Kaczyński nie mógł już sobie pozwolić.
- Ja się nie zajmuję arytmetyką, ja mogę mówić w swoim imieniu - zaznacza Kowalski.
- W obozie PiS przestano wierzyć - w momencie, w którym ustąpił Ziobrze - że (Jarosław Kaczyński - przyp. red.) panuje nad czymkolwiek, że to on rządzi i że potrafi utemperować swoich kolegów - komentuje posłanka klubu parlamentarnego Koalicji Obywatelskiej Katarzyna Lubnauer.
Z sondażu IBRiS dla "Rzeczpospolitej" wynika, że ponad 70 procent Polaków uważa, iż Jarosław Kaczyński powinien zrezygnować z funkcji prezesa PiS. Sondaż wykonano już po wybuchu protestów w sprawie aborcji i po wystąpieniach prezesa, w których obwinił on opozycję, że naraża ludzi na śmierć.
- Wielu chciałoby uznać, że Jarosław Kaczyński - jak czytam - stracił posłuch w Prawie i Sprawiedliwości, czy nie panuje nad własną partią. Bzdura. Jarosław Kaczyński jest niekwestionowanym liderem - podkreśla jednak eurodeputowany PiS Joachim Brudziński.
Prezydencki projekt ustawy w sprawie aborcji trafił już do sejmowej Komisji Zdrowia.
Autor: Arleta Zalewska / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24