Według posła PiS Polacy mają zarabiać 30 procent więcej. Ma nowy pomysł na koszty pracy i jeden podatek. Poprzedni projekt trafił do kosza, więc pojawia się pytanie, czy ten może trafić do Sejmu?
Pomysł posła Abramowicza, który zakłada, że Polacy zaczną zarabiać 30 procent więcej niż dotychczas, brzmi trochę jak pytanie o to, czy chcemy być piękni, młodzi i bogaci. Oczywiście, każdy by chciał. Ale jak tego dokonać?
Przewodniczący parlamentarnego zespołu na rzecz wspierania przedsiębiorczości i patriotyzmu ekonomicznego ma prostą receptę: mniej dla państwa, więcej do kieszeni obywatela. I już.
- Pokazujemy skutki (naszego pomysłu - przyp. red.). Policzyliśmy, że one będą neutralne dla budżetu i będziemy zachęcali rząd do wdrożenia - wyjaśnia.
W skrócie pomysł posła PiS wygląda tak: jeżeli dziś pracownik kosztuje pracodawcę 5 tysięcy złotych, z czego pracownik dostaje trzy tysiące, a budżet dwa tysiące złotych, to nic się nie stanie, jeśli do budżetu trafi nieco mniej. Więcej miałoby trafić do kieszeni pracownika.
- Dla przedsiębiorców koszt pracy się nie zmienia. Natomiast gdyby ten projekt wprowadzono, to można by więcej płacić do ręki pracownikowi - ocenia Cezary Kaźmierczak, prezes Związku Pracodawców i Przedsiębiorców.
"Zwykły humbug"
Jednak ekonomiści do tego projektu podchodzą sceptycznie. - To jest zwykły humbug - mówi krótko prof. Marian Noga z Wyższej Szkoły Bankowej we Wrocławiu. - To jest projekt nieprzemyślany. Jest nie tylko nieekonomiczny, czy nieefektowny ekonomicznie, ale tez po prostu aspołeczny, antyspołeczny - dodaje. Bo by dać, trzeba zabrać. Jeśli zapłacimy mniejsze składki, to może zabraknąć na wypłaty z ZUS dla emerytów i rencistów.
- Niesamowity eksperyment społeczny - ocenia Adam Ubertowski, psycholog biznesu i dodaje, że "to będzie jednorazowy impuls, który powinien podnieść inflację", co w dużej mierze zniweluje efekt podwyżki.
Partia dementuje
Być może dlatego od pomysłu posła Abramowicza odciął się sam PiS przekonując, że to posiedzenie zespołu, któremu przewodniczy poseł z PiS, to takie luźne spotkanie, podczas którego można sobie mówić o czym się chce. - Ani rząd, ani klub, ani partia nad zmianami w podatkach nie pracuje - zapewnia Beata Mazurek, rzecznik klubu.
- Jedno mówią posłowie, drugie mówi rząd, a na koniec i tak wychodzi jedna wielka improwizacja - ocenia zamieszanie Marcin Kierwiński z Platformy Obywatelskiej.
Autor: Paweł Płuska / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN