Ten wyrok wyznacza żelazne zasady. Los sędziów nie może być w rękach polityków. Rząd przegrał w TSUE, ale od przegranej rządu ważniejsza jest wygrana tysięcy Polaków, którzy w obronie sądów ulicami miast maszerowali w dobrą stronę.
Władza wiedziała, a przynajmniej się domyślała, że taki właśnie będzie wyrok Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Że polski rząd złamał prawo unijne, wysyłając w stan spoczynku część sędziów Sądu Najwyższego. Władza, gdy sprawa trafiła do trybunału, szybko zmieniła prawo. Mimo to Komisja Europejska skargi nie wycofała, a trybunał sprawę rozpatrzył.
- Jesteśmy też trochę zaskoczeni tym, że mimo tego, że w ramach dialogu z instytucjami unijnymi dokonaliśmy pewnych korekt w ustawie o Sądzie Najwyższym, to ten wyrok zapadł - mówi Piotr Mueller, rzecznik prasowy rządu.
- Sztuka jest też przyznać się do błędu i zmienić to zanim jeszcze zaczęło obowiązywać, więc to zrobiliśmy, prawo zostało znowelizowane i w związku z tym to orzeczenie ma wymiar historyczny - uważa Andrzej Dera, sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta RP.
Nie historyczne, a bardzo aktualne - podkreślają sędziowie TSUE. - Nie jest to akademicka dyskusja. To jest typowe orzeczenie w zakresie naruszenia przez państwo członkowskie zasad prawa unijnego - uważa profesor Marek Safjan, sędzia TSUE.
Sędziowie z Polski i z Luksemburga podkreślają, że orzeczenie ma fundamentalne znaczenie dla wszystkich krajów unijnych i pokazuje to, jak rozumieć państwo prawa.
- Elementem fundamentalnym jest niezależność wymiaru sprawiedliwości - przypomina Safjan.
"Są pewne wspólne wartości"
- Gdyby tego orzeczenia nie było, gdyby tego stwierdzenia naruszenia nie było, to łatwo jest w różnych okolicznościach powracać do tego typu pomysłów - dodaje Michał Laskowski, sędzia Sądu Najwyższego.
Władza PiS przegrała w trybunale, ale nadal podważa jego prawo do oceny zmian w wymiarze sprawiedliwości.
- Podważamy możliwość ingerowania trybunału w sprawy, które nie są objęte traktatem - mówi Andrzej Dera.
Jednak TSUE powiedział jasno: tak, każdy kraj sam reformuje swój system sądownictwa, ale nie wbrew obowiązującym w Unii zasadom.
- Są pewne wspólne wartości, które są na tyle istotne, że przy swobodzie przyznanej państwu, nie można tych wartości naruszać - tłumaczy Marek Safjan.
Wśród nich między innymi niezawisłość i nieusuwalność sędziów. A PiS uchwalił ustawę, zgodnie z którą I Prezes Sądu Najwyższego i kilkunastu innych sędziów mieli przerwać swoje kadencje i odejść w stan spoczynku. Uchwalenie tej ustawy ogłoszono jako triumf.
- Tydzień temu w Polsce skończył się komunizm - mówił w 2017 roku Mariusz Błaszczak.
- Czas najwyższej kasty dobiega końca - zapewniał w 2017 roku Zbigniew Ziobro.
- Chcemy się pozbyć sędziów o takiej mentalności, którzy uważają, że suwerenem jest konstytucja - mówił na sali plenarnej w 2017 roku Stanisław Piotrowicz z PiS.
Słowa na wyrost?
PiS parł do reformy nie zważając ani na protesty środowisk prawniczych, ani na sprzeciw Unii Europejskiej.
- Czy wiecie, że ci sędziowie z czasów stanu wojennego, niektórzy z nich, cały czas ci, którzy wydawali haniebne wyroki w czasach stanu wojennego, dzisiaj są w tym bronionym czasami przez was Sądzie Najwyższym? - pytał w 2018 roku premier Mateusz Morawiecki.
Informacja nie do końca była prawdziwa, ale postulat zerwania z komuną był powtarzany.
- Żeby zniknęli z Sądu Najwyższego ludzie, którzy byli czynnymi działaczami PZPR - mówił w 2017 r. prezydent Andrzej Duda.
- Reforma wymiaru sprawiedliwości musi zostać dokończona i zostanie dokończona. Nie zatrzyma nas nic - zapewniał w 2018 roku Ryszard Terlecki, wicemarszałek Sejmu.
To okazało się jednak zdaniem na wyrost. PiS wycofał się z wysyłania sędziów na emeryturę, gdy Komisja Europejska złożyła skargę do trybunału. Trybunał jednak uznał, że zamach na niezależność sądów trzeba opisać i nazwać wprost. Tego dotyczy ten wyrok.
Autor: Katarzyna Kolenda-Zaleska / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24