Pojechali na pomoc i ta pomoc to akcja całą dobę. Polscy strażacy robią w Szwecji, co mogą, żeby wygrać z pożarami lasów. Kilometrami ułożone na ziemi węże z wodą przypominają linię obrony. Jak walczy się z takim żywiołem?
Dla polskich strażaków w Szwecji czwartek to był kolejny dzień niezwykle trudnej, niekończącej się walki z ogniem. Setki hektarów lasów płoną w środkowej części Królestwa Trzech Koron. Polscy strażacy dzień i noc pracują w okolicach dwóch miejscowości, Kårböle i Färila.
- Ten pożar się rozprzestrzenia. A właściwie ta dynamika jest przewidywana znacznie większa. Dlatego budujemy taką linię, która jest ostateczną linią obrony - tłumaczy mł. bryg. Tomasz Grelak z Państwowej Straży Pożarnej.
Jak mówią strażacy, to obrona przez atak. Tuż przed czołem pożaru rozwijają dziesiątki kilometrów węży z wodą. Chcą zdusić ogień, by nie przedostał się dalej. Między innymi do ewakuowanej pobliskiej wsi.
To walka z czasem. Bo co chwilę na rozgrzanej ziemi, w wypalonych drzewach, pojawia się nowy ogień. Do tego akcję utrudniają silny wiatr, duszący dym, susza i upał. Temperatura niekiedy przekracza czterdzieści stopni. - No przeszkadza to… Widać, że pod górę jest i upał, ale damy radę - mówi st. sekc. Daniel Więckowski.
Praca zmianowa na 12 godzin
Strażacy są podzieleni na grupy. Każda z nich pracuje dziesięć, dwanaście godzin. Tuż przed wyjazdem na akcję jest odprawa. - Mają być kiepskie warunki i do tego czasu mamy być przygotowani na wszystko - bez ogródek mówi dowódca na odprawie.
Później cały konwój rusza do tak zwanej strefy zero. Tam mogą przebywać tylko strażacy. Wszędzie tam są dym, spalone drzewa i płonący, ukryty pod ziemią, torf.
Gaszenie pożarów w Szwecji to niezwykle trudna i skomplikowana operacja logistyczna. Na bardzo dużym obszarze muszą ze sobą ściśle współpracować piloci, strażacy, logistycy, pochodzący z kilku europejskich krajów.
Mieszkańcy wdzięczni
Oprócz Polaków pracują na miejscu między innymi Włosi, Niemcy, Duńczycy i Norwegowie. Po dwunastu godzinach spędzonych na akcji Polacy wracają na chwilę do swojej bazy w Sveg. Kilka godzin snu i znów wyjazd. Na trasie cały czas pozdrawiają ich mieszkańcy, widać transparenty o treści "Witajcie, polscy strażacy".
- Wchodziliśmy do działań zmęczeni podróżą, nie da się ukryć. To, że ludzie nas witali entuzjastycznie, jakoś motywowało, ale nie zmienia to faktu, że ludzie są zmęczeni - przyznaje mł. bryg. Michał Langner.
- Są naprawdę bohaterami. Jesteśmy pod wrażeniem tej pomocy. Pracują bardzo ciężko, dzień i noc - mówi Martin Franson, mieszkaniec Sveg.
Oficjalnie polska misja ma trwać do końca przyszłego tygodnia. Jak jednak mówią polscy strażacy, jeśli będzie trzeba, zostaną dłużej.
Autor: Dariusz Prosiecki / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24