Nawet dwa tygodnie muszą czekać na granicy wracający z Ukrainy do kraju polscy kierowcy. Dlatego przewoźnicy w poniedziałek rozpoczęli protest. Zablokowali ciężarówkami trzy przejścia graniczne: w Hrebennem, Dorohusku i Korczowej. Mają dwa postulaty, jak bronić naszego rynku.
Przewoźnicy zaczęli swój protest w poniedziałek w samo południe i zablokowali główne przejścia graniczne z Ukrainą. Zapowiadają, że zostaną tam na dwa tygodnie. - Protest będzie ciągły, czyli 24 godziny będziemy tutaj stali. Zablokujemy ruch transportowy, wiadomo - z wyłączeniem pomocy humanitarnej i pomocy dla wojska ukraińskiego. Będziemy przepuszczać jeden samochód na godzinę - informuje Tomasz Borkowski z Komitetu Obrony Przewoźników i Pracodawców Transportu.
Protestujący blokują wyjazd z Polski przez przejścia w Korczowej, Hrebennem i Dorohusku. Domagają się przywrócenia regulacji, które obowiązywały przed wybuchem pełnoskalowej wojny w Ukrainie. - Wprowadza się pewne rozwiązania, nie konsultując z nami, a my musimy się w tym odnaleźć, a my już nie dajemy rady się w tym odnajdywać - mówi przewoźnik Jacek Sokół.
Przed rosyjską agresją ukraińskie ciężarówki mogły wjeżdżać do Polski tylko na podstawie specjalnego zezwolenia. Po 24 lutego 2022 roku ten wymóg zniesiono. Firmy zza wschodniej granicy nie mogą jednak wozić towarów między państwami Unii Europejskiej. Polscy przewoźnicy twierdzą, że nikt tego nie kontroluje. - Te samochody w większości przyjeżdżają puste, pobierają ładunki z Polski i wywożą to na całą Europę. Zabierają po prostu naszą pracę - twierdzi Bartosz Jasiński, właściciel firmy transportowej.
W tym roku do Polski wjechało już prawie 900 tysięcy ukraińskich ciężarówek. Przed wojną było ich 180 tysięcy rocznie.
Co na to Ministerstwo Infrastruktury?
Zdaniem ekonomistki Jadwigi Gierczyckiej należy sprawdzić, kto rzeczywiście stoi za tym biznesem. - Jaki kapitał jest w tych firmach? Czy to jest kapitał rosyjski, gruziński, turecki, bo tych firm jest bardzo dużo - wskazuje Gierczycka.
Polscy przewoźnicy wysuwają też żądania wobec ukraińskich władz. Chcą, by dopuszczono ich do internetowego systemu, który zarządza kolejkami na granicach, bo teraz polskie ciężarówki bez ładunku na powrót do kraju czekają nawet dwa tygodnie. - Czy pan by wytrzymał w Polsce siedzieć dwa tygodnie w samochodzie? Tam nie ma gdzie iść, nie ma gdzie zjeść - zauważa Janusz Stysiał, przewoźnik z Jarosławia.
O protest zapytaliśmy Ministerstwo Infrastruktury. W odpowiedzi czytamy między innymi, że umowę z Ukrainą zawarła Unia Europejska i dopóki umowa nie wygaśnie, Polska nic nie może zrobić.
- Był czas, aby tutaj odpowiednio zareagować. Nie doszło do żadnej reakcji i obawiam się, że ci ludzie znaleźli się w takiej samej sytuacji jak rolnicy, którym także nie udzielono wsparcia - zwraca uwagę Maciej Wroński, prezes Związku Pracodawców "Transport i Logistyka Polska".
Spór o ukraińskie zboże doprowadził do głębokiego kryzysu na linii Warszawa - Kijów.
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN