Policjanci z drogówki uratowali dziecku życie. Kilkudniowy noworodek dusił się, więc ojciec pędził do szpitala - ale bez pomocy policji by nie zdążył. Podjechał do radiowozu i poprosił o pomoc. W odpowiedzi błyskawicznie dojechał do placówki pod równie błyskawicznie zorganizowaną policyjną eskortą na sygnale.
Tego dnia poznańscy funkcjonariusze szybko nie zapomną. Przeprowadzali rutynową kontrolę, gdy obok nich zatrzymał się inny pojazd. Po krótkiej wymianie zdań policjant natychmiast przerwał kontrolę i oddał dokumenty. Właśnie w tym momencie rozpoczął się wyścig z czasem - by uratować kilkudniowego noworodka.
- Podjechał do nas mężczyzna, który wręcz wyskoczył z auta i zaczął krzyczeć, że jego dziecko się dusi i potrzebuje jak najszybciej dojechać do najbliższego szpitala - opowiada policjantka Monika Mrówczyńska. Posterunkowa i sierżant Patryk Wiśniewski z poznańskiej komendy nie zastanawiali się ani sekundy.
Od śmierci dzieliły minuty
Ruszyli natychmiast - na sygnale, przez zatłoczone ulice Poznania, pilotowali kierowcę z dzieckiem pod same drzwi szpitala. Gdyby nie policyjna eskorta, ojciec dziecka mógłby nie zdążyć.
- Po dosłownie sześciu minutach byliśmy już w szpitalu, gdzie rodzice wbiegli do szpitala. Poczekaliśmy jeszcze chwilkę, żeby się dowiedzieć, jak to dziecko się czuje - opowiada sierż. Patryk Wiśniewski z Komendy Miejskiej Policji w Poznaniu.
Dziecko - dzięki ich reakcji - w porę trafiło pod opiekę lekarzy. Dziś czuje się już dobrze, zostało wypisane ze szpitala.
- Być może w momencie, kiedy cała akcja następowała było coś poważnego, a później się uspokoiło. Wszystko jest z medycznego punktu widzenia możliwe - tłumaczy Stanisław Rusek z Wielospecjalistycznego Szpitala Miejskiego im. J. Strusia w Poznaniu.
Misja i obowiązek
Lekarze wprost mówią o odpowiedzialnym zachowaniu zarówno rodziców, jak i funkcjonariuszy, którzy zresztą w takich sytuacjach, gdy zagrożone jest czyjeś życie, mają obowiązek udzielenia pomocy. W tym przypadku największą nagrodą były szczere podziękowania od rodziców dziecka, przyznają funkcjonariusze.
- Fantastyczne emocje, że można komuś uratować życie. Zwłaszcza że to było kilkudniowe dziecko, Bogu ducha winny maluszek - mówi sierżant Patryk Wiśniewski.
Autor: Dariusz Prosiecki / Źródło: Fakty TVN