Nie ma kryształowych narodów i czarno białych historii, a historia polsko-żydowska jest spleciona dramatycznie. I są w niej ci, którzy ratowali oraz ci, którzy kapowali. Rodzinę Ulmów z Podkarpacia rozstrzelano całą, z szóstką dzieci, za ukrywanie żydowskich rodzin. Ale według relacji świadków prawdopodobnie doniósł na nich znajomy Polak.
- Pewnie tak wyglądały w momencie rozstrzelania - mówi dr Anna Stróż z Muzeum Polaków Ratujących Żydów podczas II wojny światowej im. Rodziny Ulmów. Pokazuje zdjęcie, gdzie dzieci stoją w samych koszulkach. Najstarsza: ośmioletnia Stasia. Marysia ledwo zaczęła chodzić. Widać, że Józef, ich tata, uwielbiał fotografować tę szóstkę dzieci i żonę w ciąży z siódmym.
Józef Ulma był trochę szalonym ogrodnikiem - wynalazcą, hodowcą jedwabników, z mnóstwem książek na każdy temat. - Był taką osobą nie do końca mocno stąpającą po ziemi - opisuje dr Stróż.
W trzecim roku wojny Józef Ulma wziął pod swój dach ośmioro proszących o pomoc sąsiadów i znajomych, Żydów. - Znali tych Żydów i wiedzieli, że grozi im śmierć - tłumaczy dr Mateusz Szpytma z IPN.
- Mamy zdjęcia pokazujące synów Saula Goldmana pomagających Józefowi w obejściu - mówi dr Stróż. - To świadczyło o tym, że pozwalał im przebywać na zewnątrz, co było dość ryzykowne - dodaje.
Wszyscy zginęli
Dom Ulmów był na uboczu wsi. Dwie żydowskie rodziny na strychu i Ulmowie w izbie żyli w strachu przez około piętnaście miesięcy. Aż do świtu w marcu 1944 roku.
Film paradokumentalny o rodzinie Ulmów daje wyobrażenie horroru, jaki się w Markowej rozegrał. Najpierw zamordowano ukrywających się Żydów. Potem Józefa i Wiktorię w siódmym miesiącu ciąży. - Ekshumacja po masakrze wykazała, że poród się rozpoczął na skutek przeżyć - mówi dr Stróż. Na końcu zabito wszystkie dzieci. Tak kończy się historia rodziny Ulmów.
- Ta historia opowiada nam wszystko. Opowiada nam o bohaterskiej, bezinteresownej pomocy (...), ale mówi nam również o ciemniej stronie stosunków polsko-żydowskich. O denuncjacji, o wydawaniu - komentuje dr Michał Trębacz z Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN.
Pogróżki i kolaboracja
Bo Polaków i Żydów prawdopodobnie wydał kolaborant - funkcjonariusz granatowej policji - Włodzimierz Leś. - Znał Saula Goldmana z Łańcuta. Jest prawdopodobieństwo, że też pomagał im - mówi dr Stróż.
Nie pomagał bezinteresownie. Gdy zrobiło się gorąco, wygnał. Zrabował to, czego oddać nie chcieli. - Obawiał się, że gdy skończy się wojna, to wówczas Żydzi będą domagać się zwrotu majątku, który im zabrał - tłumaczy dr Mateusz Szpytma.
Ulmowie nie byli jedyną rodziną, która w Markowej ukrywała Żydów. Po mordzie na sąsiadach i anonimach z pogróżkami mieli się czego obawiać. "Te Żydy, co je macie u siebie, to usuńcie ich w jakikolwiek sposób, bo z wami będzie tak samo jak było z Józkiem" - to groźba zawarta w jednym z anonimów.
Ze 120 Żydów z Markowej przeżyło 21.
Autor: Renata Kijowska / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN