Polityczna burza w sprawie leczenia w Polsce syryjskich sierot ze zrównanego z ziemią miasta Aleppo. Platforma Obywatelska zarzuca PiS, że w budowaniu atmosfery strachu rząd sięgnął już absurdu, skoro boi się przyjazdu do Sopotu dziesięciorga dzieci. Prawo i Sprawiedliwość zarzuca Platformie manipulację, bo liczba dzieci pojawiła się teraz.
Sprawa syryjskich uchodźców i sierot, które na leczenie do Polski chce sprowadzić prezydent Sopotu, ostro podzieliła polską scenę polityczną. Zarówno PiS, jak i PO nawzajem zarzucają sobie wykorzystywanie sprawy syryjskich uchodźców do politycznych celów.
- Platformy nie oburza los 50 tys. osób wywalonych na bruk w ramach reprywatyzacji. A oburza los dzieci wtedy, kiedy można sobie poużywać politycznie - zarzucał opozycji wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki. - To jest ta olbrzymia hipokryzja - odpowiadał Rafał Trzaskowski (PO) - Zbudowana została polityka oparta na strachu, a w tej chwili PiS odwraca się tyłem do Europy wtedy, kiedy ona ma największy problem - dodał.
"Cieszę się, że teraz jest zmiana stanowiska"
W sobotę rzecznik rządu tłumaczył, że apel prezydenta Sopotu do premier o udzielenie zgody na osiedlenie się w tym mieście osieroconym syryjskim dzieciom i ich rodzinom był zbyt ogólny. Bo nie było mowy o tym, ile osób i na jakich warunkach chce sprowadzić Sopot. - Nieprawdziwa informacja jest to, ze rzad polski odmówił przyjęcia dzieci z Aleppo - mówił Rafał Bochenek.
- Trochę zaskoczony byłem tą odpowiedzią, ale cieszę się, że teraz jest zmiana stanowiska rządu. To jest najważniejsze i mam nadzieję, że ta zmiana będzie na stałe - komentuje wystąpienie rzecznika prezydent Sopotu Jacek Karnowski.
Mówiąc o zmianie stanowiska rządu Jacek Karnowski nawiązuje do pisma MSWiA, które otrzymał kilka dni temu. Urzędnicy piszą w nim, że zdaniem resortu "najbardziej właściwym i skutecznym rozwiązaniem jest pomoc na miejscu, w krajach, w których schronili się uchodźcy i uciekinierzy". Jacek Karnowski chce rozwiać wątpliwości, wynikające z tych rozbieżności. - Będę chciał w poniedziałek zadzwonić do kancelarii premiera i jak najszybciej umówić się na spotkanie - mówi.
Realna pomoc
Janina Ochojska z Polskiej Akcji Humanitarnej apeluje, by ze sprawy cierpiących z powodu wojny uchodźców nie robić sprawy politycznej. Jej wezwanie popierają też inne organizacje, które pomagają syryjskim uchodźcom. Jak podkreślają - tragedia każdej z osób to indywidualny przypadek. W niektórych sytuacjach leczenie w Polsce, udzielenie schronienia, możne uratować życie. Ale nie zawsze transport jakiejś osoby, oderwanie od rodziny, jest najlepszym rozwiązaniem. Tym bardziej, że w krajach, w których są obozy dla uchodźców, też działają szpitale.
- Pomoc humanitarna na Bliskim Wschodzie jest dwa albo trzy razy tańsza od pomocy, która mogłaby być udzielona tym samym osobom w Polsce - podkreśla Wojciech Wilk z Polskiego Centrum Pomocy Międzynarodowej.
Janina Ochojska dodaje, że pomoc powinna uwzględniać rzeczywiste aspekty życia ludzi, którym jest udzielana. - Pomoc każdemu człowiekowi to też jest ingerencja w jego życie. I trzeba to zrobić tak, żeby ta pomoc była rzeczywista, a nie tylko zaspokajała nasze sumienia - mówi.
Misja na Bliskim Wschodzie
W poniedziałek na Bliski Wschód ruszają przedstawiciele Polskiej Misji Medycznej. Zawiozą m.in. leki, ale chcą też wytypować dzieci, które potrzebują pomocy i mogłyby trafić do polskich szpitali. Małgorzata Olasińska-Chart tłumaczy, że chodzi o "symboliczny gest". - To jest kilkoro dzieci, może dziesięcioro - dodaje.
Oprócz władz Sopotu podobną pomoc zaoferowały władze Gdańska i Krakowa.
Autor: Dariusz Prosiecki / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN