Już nie kryształowy, ale wciąż pancerny. Marian Banaś nadal jest prezesem Najwyższej Izby Kontroli. Nie podał się do dymisji, choć CBA zawiadomiło prokuraturę po zbadaniu jego oświadczeń majątkowych, a politycy PiS wywierają nań presję. Teraz sami żałują, że go wybrali na prezesa NIK. Politycy opozycji ich ostrzegali, ale Zjednoczona Prawica nie posłuchała.
Raport CBA na temat oświadczeń majątkowych Mariana Banasia jest wciąż niejawny, ale wnioski z niego są niezwykle obciążające, skoro CBA zawiadomiło prokuraturę.
- W zawiadomieniu CBA wskazuje na podejrzenie złożenia przez Mariana Banasia nieprawdziwych oświadczeń majątkowych, zatajenie faktycznego stanu majątkowego, a także nieudokumentowanych źródeł dochodu - poinformował rzecznik CBA Temistokles Brodowski.
PiS oczekuje, że Marian Banaś poda się do dymisji.
PiS nie słuchał ostrzeżeń
Wybór Mariana Banasia, za którym w Sejmie zagłosowali niemal wyłącznie posłowie PiS, nie jest po prostu kadrową pomyłką. Najważniejsi politycy PiS muszą być tego świadomi. Wątpliwości w sprawie oświadczeń majątkowych Mariana Banasia głośno i wyraźnie wybrzmiały już dawno. 16 kwietnia CBA rozpoczęło kontrolę jego oświadczeń majątkowych. Wątpliwości zostały podniesione także w Sejmie, tuż przed tym, jak został on wybrany na prezesa NIK. Jego kontrkandydatem był poseł PO Borys Budka.
- Warto, żebyście znali wszelkie okoliczności. Jeżeli chodzi o Borysa Budkę, to po wielu latach waszych rządów on nie ma problemów z oświadczeniami majątkowymi, a jeżeli chodzi o pana ministra Banasia, to jednak kontrola trwa i nie wiadomo, kiedy się skończy, podobno w październiku - ostrzegał posłów w Sejmie, 30 sierpnia, przed głosowaniem, poseł PO Robert Kropiwnicki.
Tamto wystąpienie posła PO, chociaż było przerywane przez marszałek Sejmu Elżbietę Witek, mógł w PiS-ie usłyszeć każdy, w tym i prezes Jarosław Kaczyński, i koordynator do spraw służb specjalnych Mariusz Kamiński. Może i usłyszeli, ale nie posłuchali.
- Komisja (do spraw kontroli państwowej - przyp. red.) założyła, podejmując taką, a nie inną opinię (że Marian Banaś może być wybrany na szefa NIK - przyp. red.), że wszystkie czynności, które powinny przeprowadzić służby specjalne związane ze sprawdzaniem oświadczeń majątkowych kandydatów, zostały wykonane - oświadczył posłom ówczesny przewodniczący Komisji do Spraw Kontroli Państwowej Wojciech Szarama.
Od tamtych słów Wojciecha Szaramy minęły dokładnie trzy miesiące. W tym czasie cała Polska mogła obejrzeć reportaż "Superwizjera" TVN o "pancernym Marianie". W piątek CBA przekazało mediom, co zarzuca prezesowi NIK. Marian Banaś "kategorycznie zaprzecza" zarzutom CBA.
Jego sprawą zajmie się teraz prokuratura.
Marian Banaś nie przyszedł znikąd
- Wnioski z raportu powinny skłaniać pana Mariana Banasia do podania się do dymisji - mówi teraz premier Mateusz Morawiecki. A jeszcze pod koniec września, po emisji reportażu "Superwizjera" TVN o "pancernym Marianie", mówił zgoła co innego. - W ogóle być może nie było weryfikacji, ponieważ zakładamy, że ta kandydatura jest właściwą kandydaturą - stwierdził wtedy szef rządu.
W dodatku, zanim służby pozwoliły Marianowi Banasiowi zostać prezesem NIK, był on ministrem finansów i szefem Krajowej Administracji Skarbowej. Takie są fakty, niezależnie od tego, jak bardzo politycy partii rządzącej będą dziś uderzać się w pierś.
- Z perspektywy czasu można powiedzieć, że nie była to fortunna decyzja - przyznaje poseł PiS Krzysztof Sobolewski. - Proszę mi pokazać rząd, który nie popełnił błędów personalnych. Uważam, że nie ma takiego - dodaje eurodeputowany PiS Patryk Jaki.
- Bierze odpowiedzialność za to państwo PiS, bierze premier i biorą także służby, które doprowadziły do tego, że taka osoba, która mierzy się z takimi ciężkimi oskarżeniami, pełni najważniejsze funkcje w państwie - mówi o całej sprawie lider PO Grzegorz Schetyna.
Autor: Arleta Zalewska / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24