Spotkanie z czytelnikami i historia z życia wzięta. Ale ponieważ to historia z pieprzem i niecenzuralnym słowem, to Jurek Owsiak dostał wezwanie. Teraz pewnie tę historię opowie także w sądzie.
- Chyba jestem jedynym gościem w Polsce, na którego policja i sądy specjalnie się wyczuliły, jeżeli chodzi o mowę polską - mówi Jerzy Owsiak.
Szef Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy czuje się wyróżniony, bo już kolejny raz stanie przed sądem za użycie niecenzuralnego słowa. Tym razem chodzi o spotkanie autorskie we Wrocławiu, na którym promował swoją książkę, i na którym przytaczał historię opisaną w książce. Jest to fragment opowieści o tym, jak ze swoim ojcem podróżował z zabitą świnią.
- Jeżeli opowiadamy kawał, to jakich słów używamy żeby podkreślić ten kawał? No właśnie słów staropolskich. Właśnie to staropolskie słowo jest tutaj, w tej książce - dodaje Owsiak.
Jak się okazuje, dla policji nie ma znaczenia, czy to cytat, czy nie. Interweniowali po donosie od anonimowego internauty, który na spotkaniu nie był, a widział je tylko w internecie.
Dzień przed początkiem Pol'And'Rock Festival Jerzy Owsiak stanie przed sądem i po raz drugi odpowie za użycie, w miejscu publicznym, nieprzyzwoitego słowa. A taki występek podlega karze ograniczenia wolności, grzywny do 1500 złotych lub karze nagany.
Podwójne standardy?
Za pierwszym razem Owsiak odpowiadał za swoje słowa z przystanku Woodstock, gdzie powiedział ze sceny "pie*****ć polityków". Wtedy uznano go za winnego.
PiS od dawna nie ukrywa tego, że jest wyjątkowo niechętny Owsiakowi i traktuje go jak politycznego wroga. Mariusz Błaszczak stwierdził kiedyś, że Jerzy Owsiak "bardzo wyraźnie związany jest z totalną opozycją".
Opozycja Owsiaka broni. - My sobie wszyscy musimy zadać pytanie, czy się zgadzamy na takie państwo, że byle kto z szyldem Prawa i Sprawiedliwości może obrażać każdego i wyzywać od bydła, chamów, błaznów, a wszyscy inni muszą pokornie stać i nie wolno im nic powiedzieć - stwierdził Sławomir Nitras z PO.
- Jeśli chodzi o kształtowanie debaty publicznej, to lekcje do odrobienia mają w pierwszym rzędzie politycy, którzy sprawują władzę i siedzą w ławach poselskich, a w drugim rzędzie inne osoby, które kształtują debatę - tłumaczy doktor Milena Drzewicka z Uniwersytetu SWPS. Bo nieparlamentarny język, w polskim parlamencie, jest już normą.
Autor: Małgorzata Łucyan / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN