Dwunastolatka w sieci to łatwy cel dla pedofilów. Rodzice wychwycili podejrzane propozycje. Zgromadzili adresy, maile i zdjęcia. Przekazali śledczym i nie ma nic. Czują się osamotnieni w walce o bezpieczeństwo córki.
To był wieczór, tuż po powrocie dziewczynki z obozu. Koleżanki namówiły dwunastolatkę, by założyła konto na internetowym komunikatorze. - Dały jej do zrozumienia, że będzie tam mogła poznać dużo chłopaków i że będzie miała dużo przyjaciół. Zaczęły się zakładać, która więcej, w jak najkrótszym czasie, tych przyjaźni nawiąże - powiedziała pani Marzena, mama dwunastolatki. Bardzo szybko okazało się, że kolegami dwunastolatki nie są jej rówieśnicy. A w wiadomościach znajdowały się propozycje, jakie składają pedofile. Wśród setek informacji, znajdowały się też oferty spotkań oraz nie nadające się do publikacji zdjęcia. - W ciągu weekendu dostaliśmy około czterdziestu zdjęć o różnej treści - stwierdziła pani Marzena.
"Tu przecież chodzi o dzieci"
Wszystko przekazano prokuraturze. W lutym śledczy dostali od rodziców dwunastolatki jej telefon, numery telefonów i zdjęcia, które wysyłali pedofile, a także ich adresy e-mailowe i adresy, pod którymi chcieli się spotkać. W sumie było to kilka osób.
Mając te informacje do czerwca śledczy zatrzymali tylko jedną osobę. - Pani prokurator powiedziała, że wszystkich zboczeńców w kraju nie dadzą rady złapać. Ale tu przecież chodzi o dzieci - dziwi się pani Marzena. Próbowaliśmy zapytać śledczą, prowadzącą sprawę, skąd bierze się ta opieszałość prokuratury. - Nie jestem uprawniona, by odbywać z panem jakiekolwiek rozmowy telefoniczne - odpowiedziała nam prokurator.
"Ona chciała popełnić samobójstwo"
Śledczy nie informują, jakie czynności wykonali do tej pory, ale wiadomo, że mają szereg możliwości, by szybko namierzyć pedofila. - Prokuratura ma specjalne oddziały do spraw cyberprzestępczości. Ma specjalistów i informatyków, którzy potrafią wejść w interakcje z takimi osobami - informuje prawnik Sylwia Gregorczyk-Abram. Jednak, jak się okazuje, w tym przypadku ponad trzy miesiące śledztwa to za mało, by złapać sprawców. Co więcej, przed przesłuchaniem 12-latki, śledczy nawet nie zajrzeli do jej telefonu, który wcześniej zabezpieczyli. Dowody dostarczyła sama rodzina. - Nie dość, że byłam w szoku, po tym co zobaczyłam na tych zdjęciach, to jeszcze nie otrzymaliśmy żadnej pomocy, a dodatkowo nachodzono naszą córkę. Ona chciała popełnić samobójstwo. Były dwie próby - mówi pani Marzena. Rodzice mają dostęp do internetowego konta córki. Gromadzą kolejne dowody. Bo pedofile nadal piszą i składają propozycje.
Autor: Dariusz Prosiecki / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24