To chyba najsmutniejszy taki oddział w Polsce. Na pediatrii szpitalu w Chełmie, obok chorych dzieci, są też przemęczeni lekarze. Z pracującej szóstki trójka to emeryci. Dyrekcja mówi, że nie ma wyjścia i wstrzymuje przyjmowanie pacjentów.
Chory Gabryś to od piątku niejedyne zmartwienie jego mamy. - To trudna dla mnie do wyobrażenia sytuacja, żeby z dzieckiem, które ma prawie 41 stopni temperatury, szukać oddziału, który by nas przyjął - mówi pani Sylwia Kuryło.
Ale to właśnie może czekać rodziców z Chełma i okolic. Ich dzieci są chore, a szpitalni lekarze zmęczeni. Pracować ponad siły już nie chcą.
- Niestety, sytuacja jest zła. Podjąłem decyzję o wstrzymaniu przyjęć na oddział pediatrii - tłumaczy Arnold Król, zastępca dyrektora Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Chełmie.
Dzieci do przeniesienia
Szpital wojewódzki, jedyny w Chełmie, od piątku na pediatrię przyjmuje tylko dzieci najciężej chore, a od 10 lutego nie przyjmie już żadnego, bo oddział zostanie tymczasowo, ale całkowicie zamknięty.
- Gdyby coś się działo, dziecko powinno mieć zapewnioną opiekę szpitalną, to jest podstawa - mówi jedna z mam dzieci na oddziale. Teraz ta podstawa dla obecnych na oddziale piętnaściorga dzieci ma wyglądać tak, że zostaną albo wypisane albo przeniesione.
- To na pewno odbędzie się w sposób bardzo łagodny. Większość dzieci, jeżeli nie będzie mogła być wypisana do domu, zostanie przeniesiona - mówi Dorota Blechar z lubelskiego oddziału NFZ.
Dzieci mogą trafić do szpitali oddalonych nawet o kilkadziesiąt kilometrów od Chełma, np. w Lublinie, Krasnystawie, Hrubieszowie, Włodawie czy Zamościu.
- Mam nadzieję, że będą przetransportowane w odpowiedni sposób, jakimiś karetkami. I będą odpowiednio zabezpieczone, bo są tu dzieci, które nie mogą wychodzić na dwór. Niektóre nawet nie mogą wychodzić z sal - mówi pani Sylwia Kuryło, matka Gabrysia.
Kadry i polityka
Z siebie wychodzą przepracowani lekarze. Dlatego właśnie wypowiedzieli klauzule opt-out, które umożliwiają obsadzanie ich na dodatkowych dyżurach ponad przepisowe czterdzieści osiem godzin tygodniowo. - U nas pracuje generalnie sześciu lekarzy. Z tych sześciu trzy to są panie emerytki - mówi pediatra Grażyna Dobosz-Jastrzębska.
Prosta matematyka, ale w Urzędzie Wojewódzkim w Lublinie wolą politykę. - To jest wina dyrekcji szpitala i organu prowadzącego z Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego - wskazuje Przemysław Czarnek, wojewoda lubelski.
Bo sytuacja finansowa szpitala ma być dobra. - To co takiego się stało, że nagle mamy do czynienia z sytuacją, w której zawala się w ogóle funkcjonowanie jednego oddziału w całości? - dopytuje wojewoda. - Na tym oddziale wystarczyło dwie, trzy klauzule (wypowiedzieć - przyp. red.) i praktycznie grafik dyżurowy się zawalił - odpowiada Łukasz Dutka, przewodniczący chełmskiego oddziału terenowego OZZL.
Rozmowy w toku
Pieniądze nie wystarczą, gdy nie ma komu płacić. Dyrekcja szpitala w Chełmie szuka nowych lekarzy i rozmawia z obecnymi. - Protest rezydentów uświadomił nam, że chyba czas Judymów zakończyć - przekonuje dr Grażyna Dobosz-Jastrzębska, nawiązując do postaci doktora z powieści "Ludzie bezdomni" Stefana Żeromskiego.
Rezydenci rozmawiają z ministrem. - Zbliżamy się w swoich stanowiskach, jednak nadal mamy protokoły rozbieżności - informuje Łukasz Szumowski, szef resortu zdrowia. - Doceniamy to, że strona rządowa przyszła przygotowana - mówi Jarosława Biliński z Porozumienia Rezydentów OZZL.
Będą następne spotkania, kolejne rozmowy i ta sama nadzieja. Że wszystkim chodzi o to samo, o dobrą służbę zdrowia.
Autor: Katarzyna Górniak / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24