Właściciele siłowni i klubów fitness nie chcą i nie mogą dłużej czekać, bo w oczy zagląda im widmo bankructwa. Dlatego otworzą się 1 lutego bez względu na to, czy będzie zgoda rządu. Mają pomysł i doświadczenie, jak działać w bezpiecznym reżimie sanitarnym.
Jeszcze większość klubów fitness w Polsce jest zamkniętych. Maszyny treningowe są wygaszone, a treningi się nie odbywają. Wkrótce ma to się zmienić.
- My ruszamy 1 lutego i tutaj, jeśli mamy rozmawiać z drugą stroną (rządem - przyp. red.), to głównie o aspektach sanitarnych, bo już się tego nie zatrzyma, bo przedsiębiorca nie ma wyboru - mówi Tomasz Napiórkowski, prezes Polskiej Federacji Fitness.
Branża od października miała stracić ponad dwa miliardy trzysta milionów złotych. Obie tarcze - i finansowa, i branżowa - w sumie miały zapewnić branży fitness nieco ponad 430 milionów. Właściciele klubów przypominają, że większość trenerów straciła pracę i są bez jakiejkolwiek pomocy państwa. Przedsiębiorcy mówią "weto" i to ma dać ich pracownikom nadzieję.
- Nadzieję na to, że dostaną wynagrodzenie, bo wtedy te pieniądze popłyną ode mnie, od przedsiębiorcy, który przez te niedługo cztery miesiące miał zero złotych przychodów, a 100 000 złotych kosztów miesięcznie na jeden klub fitness - wylicza Maciej Kowalski z Polskiej Federacji Fitness.
Kluby fitness mają rozpocząć działalność w ścisłym reżimie sanitarnym. Oznacza to, że w klubach będzie mogła ćwiczyć ograniczona liczba chętnych, zostanie zachowany dystans, będzie mierzona temperatura, będą obowiązkowe przerwy na dezynfekcję i wietrzenie. Zostaną też wprowadzone limity i odstępy między szafkami w szatniach.
Co o otwarciu siłowni i klubów fitness mówi szef rządu?
- Chcemy jeszcze cały czas poczekać do końca tego tygodnia, do początku przyszłego, żeby przedstawić, jak może wyglądać funkcjonowanie poszczególnych branż od 1 lutego. Tutaj nie wykluczamy pewnych zmian w reżimie sanitarnym - mówi Mateusz Morawiecki.
Wszystko zależy od sytuacji pandemicznej.
"Nie mogliśmy dłużej być zamknięci"
Z drugiej strony przedsiębiorcy - jak sami przyznają - muszą mieć z czego żyć. Będą pozwy, albo - jak mówi wspierający branżę senator Krzysztof Kwiatkowski - rząd i PiS przyjmą jego propozycję, czyli specustawę o wyrównaniu strat majątkowych wynikających z ograniczenia wolności i praw w czasie pandemii.
- Strata majątkowa to nie utracony zysk. Państwo ma zapłacić za czynsz, jeżeli lokal jest zamknięty, wynagrodzenie pracownikom, którzy pracować nie mogą czy raty leasingowe za sprzęt, który nie pracuje - wyjaśnia Krzysztof Kwiatkowski, senator niezrzeszony.
Takie rozwiązanie byłoby tańsze i szybsze niż sądowa walka z przedsiębiorcami, którzy planują otwarcie lub już to zrobili.
- Otworzyliśmy się 17 stycznia. Nie mogliśmy dłużej być zamknięci, gdyż rachunki też były do płacenia - tłumaczy Mariusz Naczk, właściciel siłowni "MARIOGYM" w Sierakowicach.
Przedsiębiorcy zapewniają, że nie otwierają się, bo po prostu chcą, ale dlatego, że muszą.
Autor: Paweł Płuska / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24